Robert podjechał pod wieżowiec, w którym zamieszkiwała Maja. Wjechał windą na 6 piętro i
zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mu je wysoka, przemoczona i zdenerwowana brunetka.
- Cześć!
- Hej. Słuchaj… hmm.. walizki postawiłam na łóżku w mojej sypialni bo podłoga jest nadal strasznie mokra. Poczekaj tu. Nie ma sensu żebyś sobie buty przemoczył.
- No coś ty. Nie ma takiej opcji. Nie będę patrzył jak ty walizki dźwigasz.
Wszedł do mieszkania i już mieli wychodzić, gdy z zakupów przyszła sąsiadka z góry.
- Kiedy mi kasę oddasz zdziro!
- Zaraz za raz.. Nie jestem żadną zdzirą i niech sobie pani nie pozwala.!! Ja nie dam sobie wejść na głowę! Co stara babo?! Pomyślałaś, że trafiłaś na jakąś młodą laskę bez rozumu i wyciągniesz z niej kupę kasy?!! O nie, nie.. Nie tędy droga! Ja za nic ci kasy nie będę oddawała.
- Masz przy sobie maszynkę do robienia pieniędzy- spojrzała na Roberta – I masz problem zapłacić mi parę tysięcy.?!
- Czy ty kobieto jesteś normalna!? Nie zamierzam z tobą gadać !
- Hola, hola.. Nie przypominam sobie żebyśmy przeszły na , ty,
-Chodź.- Lewy złapał Maję za rękę- Nie ma sensu.
Ominęli starszą, kłótliwą sąsiadkę i poszli do samochodu Roberta.
~~*~~
- Mogę?
Robert wychylił się zza drzwi. Trzymał w ręku kubek z gorącą czekoladą.
- Jasne właź.
- I jak ci się podoba.- usiadł na kancie wyrka i podał mi napój
- Masz piękny dom.
- A twój pokój?
- Też jest ok. Bardzo mi się podoba.- uśmiechnęłam się do niego
- To może ja nie będę ci przeszkadzał. Idę do sklepu kupić ci coś?
- Nie dziękuję. Niczego nie potrzebuję. Robert..???
- Tak.
- Dziękuję ci za wszystko.
- Nie ma za co.- podszedł i pocałował mnie w czoło
~~*~~
- O! Zeszłaś w końcu.
- Tak. Koleżanka strasznie mnie zdenerwowała i troszeczkę zaschło mi w gardle.
- Woda jest w lodówce, a szklanki znajdziesz w szafce u góry po lewo.
- Aha.. ok..
Tak jak powiedział. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej szklankę, po czym napełniłam ją zimną wodą i relaksowałam się przy stole. Gdy pozmywałam i wytarłam blat, ponieważ woda mi się rozlała sprawdzałam gdzie jest kawa. Tak na przyszłość. Otwierałam po kolei wszystkie szafki i w jednej znalazłam zdjęcie. Zdjęcie, na którym był Robert z Anką. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Dlaczego Lewy tak szybko z nią zerwał. Co ona mu takiego zrobiła. Przecież on nie zrobił tego tylko i wyłącznie dla mnie. To nie możliwe! Zabrałam zdjęcie ze sobą i powędrowałam do salonu.
- Siadaj.- pokazał mi miejsce obok siebie.
- Robert mam do ciebie pytanie.
- No dawaj.
- Dlaczego zostawiłeś Ankę ?
Robert był trochę zmieszany. Spojrzał mi prosto w oczy i
- Przecież wiesz, że zrobiłem to dla ciebie..
- Robert przestań pieprzyć. Dobrze wiesz, że to nieprawda.
Lewy spuścił wzrok. Oparł łokcie o kolana i siedział z głową w dół.
- Nie chcę rozmawiać na ten temat!- wydarł się na mnie i strącił ręką szklankę która stałą z stole – Nie powinno cię to interesować! To jest.. znaczy był mój związek i nikomu nic do tego!
- Dobrze. Spokojnie. Już nie będę pytała. Myślałam, że może chcesz z kimś o tym pogadać czy coś.. Nie musiałeś się od razu tak na mnie wydzierać.
Rzuciłam mu tym zdjęciem w twarz i pobiegłam do siebie. Na rozwiązanie naszej rozmowy nie musiałam długo czekać. Robert wszedł do mnie bez pukania i zaczął mnie nachalnie całować. Wyrwałam mu się i uderzyłam go w twarz.
- Co ci odbiło!?- Patrzyłam na niego
- Nie chcesz tego! Wydawało mi się, że właśnie o to ci chodzi!
- Chyba śnisz! To że raz dałam się pozwać emocjom nie znaczy, że to musi się powtarzać.
- Przeprasza.. Przepraszam,…. – oddalał się powoli i wyszedł z mieszkania
~~*~~
Szłam już w stronę uczelni. Minęło 15 min, a od domu Roberta na uczelnię jest jakieś 20 więc daleko nie miałam. Przypomniało mi się, że zapomniałam bardzo ważnych notatek. Zawróciłam się bo miałam jeszcze chwilę czasu. Byłam już pod domem. Złapałam za klamkę, otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta.
- Maja? Co ty tu robisz? Nie miałaś być na uczelni.
Robert stał w korytarzu z jakąś pół nagą laską. Obściskiwali się, ale na mój widok Lewus odepchnął ją i zaczął zapinać rozporek.
- Yyyyyy… - czułam się strasznie nie zręcznie- Ja tylko..- moje notatki leżały obok tej dziewczyny- ja po to. – zabrałam je i wyszłam z mieszkania.
Przez całą drogę myślałam o tym co zobaczyłam. Jaki on jest fałszywy. Zerwał z dziewczyną tylko po to żeby móc się zabawiać z innymi? Co jest do cholery. Czy on chce mnie tylko wykorzystać.? Sama już nie wiem co mam o tym myśleć. Moje pytania i tak nie mają sensu. Przecież nikt mi na nie, nie odpowie.
NA DRUGI DZIEŃ
RANEK
Obudziły mnie jakieś dziwne hałasy. Przetarłam oczy i wstałam z mojego łóżka. Pokierowałam się prosto do łazienki. Niestety ona była zajęta. Coś dziwnego.
- Robert! Robert! Przecież ty masz swo…
Nie dokończyłam mówić, bo drzwi uderzyły mnie w twarz na wskutek czego upadłam na podłogę.
- Oj! Bardzo cię przepraszam.
- Kim jesteś?- Stała nade mną niska blondynka
- Jestem Simone. Miło mi cię poznać. Robert dużo opowiadał o tobie.
- Tak. Pfff.. To dziwne. A co takiego mówił?
- Że robisz świetne śniadania. Rozumiem, że do łóżka też umiesz je zaserwować?
- Chwila, chwila. Ja czegoś nie rozumiem.
- Ale czego. Chyba Robert wie za co ci płaci.
No to są jakieś żarty! Ze niby ja jestem kim? Gosposią, kurą domową, sprzątaczką? A może wszystkim na raz! Przeginka! Jak on tak może?! Mieszkanie z nim to jednak nie był dobry pomysł.
Po umyciu i przebraniu się zeszłam do kuchni. Zastałam w niej Roberta i tą jego panienkę. Patrzył na mnie takim błagalnym spojrzeniem. Podszedł bliżej i powiedział.
- Majuś proszę cię. Spełnij moją prośbę, a obiecuję ci, że jakoś ci to wynagrodzę.
- Ok. Ale liczę na wysoką rekompensatę.
Odwróciłam się w ich stronę. Podeszłam do stołu i sama nie wierzę w to co mówiłam i robiłam.
- Na co macie ochotę??
- Ja to bym zjadła….- I zaczęła składać wysokie zamówienie
- A coś do picia??
- Tak. Kawkę poproszę, ale nie za mocną. Musi być świeżo parzona oczywiście.
- Oczywiście.- przychyliłam się do Lewego i wyszeptałam mu na ucho- Słono mi za to zapłacisz
Po zjedzonym śniadaniu włączyłam telewizor i przeglądałam wszystkie kanały po kolei. Robert już odprowadził swoją księżniczkę i właśnie wszedł do domu. Miał z sobą dużą reklamówkę. Przyszedł do mnie i wyciągną z niej wielką bombonierkę.
- HAHHAHAHAH…. Chyba żartujesz. To nie załatwi sprawy. Zrobiłeś ze mnie służkę i myślisz, że polecę na czekoladki?
- A na czekoladki, kwiaty, wino i kolacje, którą sam przygotuję?
- Zastanowię się.
Wyjął zza pleców wielki bukiet czerwonych róż, a z reklamówki wino.
- Proszęęęę…..
- No dobra. Niech ci będzie.
.................................................................................................................
Dziś jest poniedziałek, a ja witam was z kolejnym rozdziałem :D Mam nadzieję, że wam się podoba :) Jeżeli czytacie to komentujcie :)