Translate

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 17 Bosko wyglądasz !...



 IBIZA

   Po zjedzonym śniadaniu przyjaciele poszli na plażę. Angela opalała swoje pół nagie ciało, a Mario poszedł się , pluskać’ do wody po kolana. Pogoda była wyśmienita. Słońce grzało tak jak nigdy.
 Większość plażowiczów chowała się pod palmy. Gdy Goetze skończył swoją zabawę poszedł kupić sobie i Angeli kolorowe drinki.
-Proszę. Idealne na taka pogodę.- podał jej napój
- Dziękuję. Jakie plany na dziś?
- Ze względu na to, że ja już tu kiedyś byłem to po obiedzie oprowadzę cie. Pokażę ci co i jak. A wieczorem… Wieczorem będzie  niespodzianka.
- No powiedz. Ploseee…
- Nie da rady. Musisz się uzbroić w cierpliwość.
Tak jak powiedział tak zrobili. Po zjedzonym posiłku wypożyczyli auto i rozpoczęli zwiedzanie. Byli chyba we wszystkich możliwych miejscach. Do pokoju wrócili o 20.00.
- Dobra. To tak jak obiecałem. Nie jest to nic szczególnego, ale dobre i to. Ubierz się w coś ładnego, bo zabieram cię skarbie do najlepszego klubu na Ibizie.
- Ale teraz ? Jestem już wyczerpana... Ty może masz kondycję i siłę, ale uwierz, że ja... - Mario przerwał Angeli zakrywając swoim palcem jej usta, po czym delikatnie ją pocałował. Obydwoje wylądowali na łóżku piłkarza.


ANGELA


  Goetze zaczął dobierać się do moich ubrań, ale nie sprzeciwiałam się pomimo tysiąca myśli na minutę. Może podświadomie go kochałam... Nie wiem, w każdym razie kiedy odwróciłam głowę w stronę okna zobaczyłam paparazzi na balkonie ! To było coś przerażającego, ani chwili spokoju..
- Mario..
- Ciiii kochanie, nie teraz.
- Ale Mario..
- Coś się stało ?
- Tak, spójrz w okno.


  Chłopak, kiedy zobaczył to co ja wcześniej strasznie się zdenerwował. Wyszedł na balkon i zaczął strasznie przeklinać na faceta z aparatem. W sumie wcale mu się nie dziwiłam. Nagle Mario kopnął tamtego w brzuch do tego stopnia, że pan paparazzi wylądował na płytkach skulony i zwijał się z bólu.
- Goetze przestań ! - Krzyknęłam. - Mnie też wkurzył, ale to jego praca do cholery !
Mario podszedł do mnie i powiedział, że musimy się przesiedlić do innego hotelu, bo tu mają kiepską ochronę. Niby ma racje, ale ostatnio strasznie gwiazdorzy...

   Spakowaliśmy swoje manatki i wyszliśmy z kwatery. Wędrowaliśmy jakiś czas z hotelu do hotelu, ale ku naszemu zaskoczeniu wszystkie były zapełnione. W końcu natrafiliśmy na jakąś.. ruderę.. Myślałam, że takich miejsc na tej wyspie nie ma, a jednak.. Obskurne ściany, powybijane szyby.. Staliśmy tak przez chwilę w osłupieniu, kiedy nagle wyszedł do nas właściciel. Starszy pan, wychudzony, wygłodzony...
- Co takie dzieci jak wy robią po tej stronie wyspy ? - Zapytał zachrypniętym głosem wycierając okulary, aby móc nas lepiej zobaczyć.
- Powiedzmy, że zostaliśmy przymuszeni do przyczłapania w owe tereny. - Odpowiedział Goetze, a ja spojrzałam na niego z nietęgą miną.
- Mario, ty serio jesteś zainteresowany tym miejscem ? - Wyszeptałam, aby staruszek się nie obraził.
- Tak Angie, zobacz, tutaj nikt już nam nie przeszkodzi. - Uśmiechnął się.
- Oczywiście, tu i w najbliższej okolicy nikt nie zakłóci wam spokoju... - Wyszczerzył się starszy pan. Muszę przyznać, że dość straszny był to widok..
- No więc ile zapłacimy za noc tu spędzoną ? - Zainteresował się Mario.
- Trzy.
- Trzy stówy ?
- Trzydzieści.
- Czemu tak mało ? - Spojrzał zaszokowany Mario.
- Po tragedii w 84 roku nikt już tu nie przyjeżdża. Budynek służy jedynie bezdomnym i obłąkanym, a ci ludzie nie dysponują zbyt dużą ilością pieniędzy.. Ale nie martwcie się, nie ma ich już o tej porze roku. - Dokończył widząc nasze przerażone miny.
- Jakiej tragedii ? - Zapytałam cicho.
- Doszło do serii morderstw, a później podpalono całą ulicę. Niestety większość się nie odrodziła. Po prostu nie stać nas na to.
- No to pięknie.. - Złapałam za rękę Mario. - Chodźmy stąd.
- Angela.. Co nam szkodzi. Przeżyjemy przygodę. - Popatrzył na mnie podniecony Goetze.
- Czy ty naprawdę chcesz tu spędzić noc ? Nie boisz się ?
- Spokojnie panienko, morderców już tu dawno nie ma... - Uśmiechnął się chyżo staruszek. - Uważajcie jedynie, żeby nie natrafić na jakiegoś ducha..

   Wszyscy zaczęli się śmiać, więc i ja, ale nie byłam w dobrym nastroju.. Weszliśmy. Od środka było jeszcze gorzej niż na zewnątrz. A w dodatku unosiła się smuga dymu.. Starzec zaprowadził nas na samą górę do wielkiej sypialni, po czym zniknął szybciej niż sie pojawił.
- No to może wrócimy do tego co się zaczęło ? - Mario puścił mi oczko.
- Boję się..
- Kochanie, przecież miałaś już swój pierwszy raz. Nie ma czego, to nie boli przecież.
- Nie o to chodzi ! Boje się tego miejsca...
- No chyba nie wierzysz w duchy..
- Niee, skąd. Ale wolę dmuchać na zimne.

   Mario podszedł do mnie i włożył mi język do buzi. Nie opierałam się. Zdjął mi sukienkę, a ja nie pozostałam mu dłużna i za chwilę oboje byliśmy w samej bieliźnie.
Piłkarz rzucił mnie delikatnie na łóżko po czym wszedł na mnie i usiadł okrakiem. Całował po szyi, a później po całym ciele. Po chwili wszedł we mnie najlepiej jak potrafił. Muszę przyznać, że to przyjemne doznanie. Chyba lepsze od poprzedniego.

Rano obudziliśmy się w tym samym upiornym miejscu, ale szybko z niego wybyliśmy. Nie
 zamierzaliśmy być tu ani minuty dłużej. Znaleźliśmy jakiś hotel i ponownie się zakwaterowaliśmy.

U MAI

   Robert sprzątał bałagan, który zostawił mu Łukasz po swojej wizycie. Zerknął na zegarek. Była 15.36. Myślał o Mai, która wyszła po śniadaniu i do tej pory nie zjawiła się w domu. Nagle rozległ się głośny dzwonek do drzwi. Lewy rzucił szmatkę na stół i poszedł zobaczyć kto to.
- Widzisz. Ja znów u ciebie. Przywiozłem ją. Razem z moją Ewką schlały się do nieprzytomności. W biały dzień!! Dobrze, że Sara jest u rodziców.
- Dobra daj ją.
Lewy wziął Maję na ręce i zaniósł do jej pokoju. Położył ją na łóżku i przykrył kocem. Stał jeszcze przez chwilę w drzwiach i spoglądał na nią. Zaburczało mu w brzuchu. Postanowił zrobić obiado-kolację. Zszedł  na dół do kuchni i przyrządzał coś pysznego.

MAJA

  Obudził mnie straszliwy hałas. Pół przytomna zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do miejsca, z którego wydobywały się straszliwie głośne dźwięki (czyli do kuchni)
- A co to Armagedon, czy coś?- Lewy klęczał na podłodze w kuchni i zbierał kawałki stłuczonego szkła.- Daj. Pomogę ci.- Przykucnęłam obok niego i zbierałam razem z nim.
- Zostaw to, bo się skale… No widzisz. I już się skaleczyłaś.
- To nic takiego. – miałam kawałek szkła w palcu, z którego strasznie lała mi się krew
- No właśnie widzę. Usiądź tu – pokazał mi krzesło- Zaraz cię przestanie boleć.
Wyjął z szafki wodę utlenioną i plastry. Delikatnie usunął mi szkło z palca i zwinnymi ruchani opatrzył mi go.
- Przepraszam, że cię obudziłem.
- Nie ma za co. Ale musisz przyznać, że nieźle sobie z Ewą popiłyśmy, nie ?
- No! Nie mogłem cię poznać jak Łukasz mi cię okazał.- zaśmiał się
- Hehehe… Miałam jakiegoś strasznego doła . Nie chcę o tym gadać. Powiedz mi lepiej co tam pichcisz?
- Głodna??
- Bardzo… Nawet nie wiesz ile bym dała za zwykłą kanapkę z nutellą.- uśmiechnęłam się do niego
- Poczekaj 5 min. Zaraz będzie gotowe.
- Robertttt…..??- przeciągałam
- Tak.
- Dasz mi dzisiaj pospać, czy znów będę musiała hałasów wysłuchiwać?
- Ale o co chodzi?? Czy ja kiedyś nie dałem ci spać?
- Chodzi o te twoje panienki.
- To ty słyszysz jak my… no wiesz…
- Tak. Wszystko w szczegółach. Uwierz mi, że nie jest to zbytnio przyjemne,
- Kurde! Maja przepraszam… Ja nie wiedziałem… Głupio mi …- usiadł na krześle i zakrył twarz dłońmi
- Dobra spoko… To jest tylko dla twojego dobra. Przestań się puszczać, bo to na dobre nie wychodzi.- dotknęłam dłonią jego ramienia
- Możemy o czymś porozmawiać??
- Tak, jasne. Nie ma problemu, ale wolałabym w salonie.
- To chodź.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Lewy patrzył się na mnie i nie wiedział od czego ma zacząć. Wydusił z siebie w końcu pierwsze słowa.
- Pffff….. Zacznę od tego, że naprawdę jest mi przykro. Wiem, że jestem idiotą. Wszyscy dookoła mi to mówią, a ja robię swoje. Przepraszam cię z całego serca za moje zachowanie. To nie miało tak wyjść.
- Robert. Do rzeczy. Ja już o tamtym zdążyłam zapomnieć.
- Ok. No to tak. Obiecuję tu i teraz .. Oficjalnie, że już więcej panienek sprowadzał nie będę. To była pierwsza sprawa. Druga jest taka, że moja mama przyjeżdża w poniedziałek.
- Aha.. Ok.. Spoko.
- Chciałem cię o tym poinformować żebyś nie była zaskoczona jej obecnością.
- Na długo przyjeżdża ??
- Na jakiś tydzień..
- OK. A tak przy okazji to co tak śmierdzi?!
- Moja zupa!!!
Pobiegł do kuchni. Była cała zalana jego zupą. Weszłam za nim, stanęłam na środku i skrzyżowałam ręce.
- Mam zrobić te kanapki??
- Tak, bo z mojej zupki nici. – razem wybuchnęliśmy śmiechem, a po 5 minutach siedzieliśmy przed telewizorem wcinając kanapki z nutellą

RANEK ( następnego dnia)

  Otworzyłam oczy i nie wierzyłam w to co widzę. W drzwiach stał Robert z wielką tacą pełną różnych pyszności.
- Dzień dobry. Co sobie pani życzy na śniadanie??- posłał mi serdeczny uśmiech
- A co to? Dzień dobroci dla zwierząt?- zaśmiałam się- Nie no.. Tak na serio Robert co się stało??
- Nic. Po prostu chciałem być miły. Musiałem ci jakoś wynagrodzić te nie przespane noce. Ile to tam ich było? Dwie?
- Pięć  Robert!! Pięć !!
- O mało się pomyliłem.- skwitował śmiechem
- Dobra. Dawaj to, bo zaraz umrę z pożądania tego co tam masz!
Położył się obok mnie. Włączyliśmy telewizor i zajadaliśmy śniadanko. Było naprawdę pyszne.
- Mogę cię o coś spytać..?- Popatrzył na mnie
- Czekaj chwilkę..- dzwonił mi telefon. Wzięłam go do ręki. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Hummelsa.

Rozmowa Tel.

- Słucham.
- Cześć słońce. Obudziłem cię?
- Nie. O co chodzi?
- Chciałem cię zaprosić na imprezę organizowaną przez zarząd Borussi. Miałabyś ochotę potowarzyszyć mi?
- Tak. Z wielką chęcią z tobą pójdę. Powiedz mi tylko gdzie i kiedy.
- Jutro o 19 bym po ciebie przyjechał.
- OK. To do zobaczenia.
Byłam  zaskoczona propozycją Matsa. W sumie to bardzo fajny pomysł. Dawno  nigdzie nie wychodziłam. Będę miała pretekst do tego aby się jakoś ładnie ubrać.
- O co mnie chciałeś zapytać?
Robert był lekko zmieszany- o to co byś chciała zjeść na obiad.
- Zjem wszystko co przyrządzisz.

WIECZÓR

- Maju ja idę do Łukasza. Umówiliśmy się na rewanż.
- Ok.
Robert  pojechał do Piszczków. Zaparkował auto przed ich dużym domem i wszedł do środka. Przywitał się z Ewą i zajął miejsce obok Łukasza. Wziął do ręki dżojstik i starał się pokonać rywala.
- I co? Rozmawiałeś z nią?
- Tak. Obiecałem jej, że skończyłem z panienkami. Chciałem ją zaprosić na tą imprezę \.. no wiesz….
- To świetny pomysł. I co zgodziła się?
- Spytałem czy mogę ja o coś zapytać.. I wtedy zadzwonił jej telefon. To był Hummels.. Cwaniak mnie ubiegł. Szykuje mi się samotny wieczór z piwem w ręku.
-Chyba żartujesz? Ty masz się tam pojawić! Nie daj Hummelsowi tej satysfakcji. Walcz o nią! Stary jak sobie odpuścisz to po tobie!
- Tak myślisz?
- Nie myślę tylko wiem. A ty nie masz takiego przeczucia? Dobrze wiesz, że Majka się Matsowi podoba.  A co powiedziałeś jej jak spytała o twoje pytanie?
- Wypaliłem pierwszą lepszą głupotę. Spytałem jej co by zjadła na obiad..
- Hhahahah… O stary! Ty naprawdę się zakochałeś!
- Oj tam od razu zakochałeś. Podoba mi się i tyle!

DZIEŃ IMPREZY

   Z samego rańca wybrałam się na zakupy. Poszłam do najlepszego i nie ukrywam, że do najdroższego sklepu w Dortmundzie. Wybrałam wspaniałą niebieską sukienkę z czarnym pakiem i klasyczne czarne szpilki.  Później po obiedzie wybrałam się do kosmetyczki i fryzjerki. Te dwie wspaniałe kobiety zrobiły mnie na bóstwo. Moje długie brązowe włosy były przeczesane na jeden bok. Miałam wspaniałe loczki i malutki warkoczyk ciągnący się przez całą fryzurę. Ogólnie rzecz biorąc ta impreza skłoniła mnie do tego żebym wreszcie coś z sobą zrobiła.
I nadszedł wieczór. Odziałam mój nowiutki strój i zeszłam na dół gdzie czekał już na mnie mój partner. Obok niego stał Robert. Obaj przyglądali mi się z dziwnym wyrazem twarzy. W końcu Mats przerwał to milczenie.
- Bosko wyglądasz !- podszedł i pocałował mnie w policzek
- Dziękuję. TY też nie najgorzej.- zaśmiałam się
- Bardzo śmieszne. Robert jedziesz z nami?
- Tak! Jak mam taką możliwość, to tak!
Całą trójką załadowaliśmy się do taksówki. Tak. Pojechaliśmy taksówką, bo nie ukrywając na takich imprezach pojawia się alkohol. Mówi się, że sportowcy nie powinni pić, ale oni wyznają zasadę, że wszystko jest dla ludzi. Yhmmm,.. Tylko tego wszystkiego trzeba używać z rozwagą. Ja wiem jedno.  Z pewnością się nie upiję!

   Taksówkarz wysadził nas przed wielkim hotelem. Właśnie w nim miało odbywać się to spotkanie, bal, gala czy co tam to miało być. Zanim weszliśmy do środka paparazzie zrobili nam mini sesję zdjęciową. Już sobie wyobrażam nagłówki jutrzejszych gazet ,, Stoper BVB szybko pocieszył się po rozstaniu ze swoją ukochaną” albo ,, Mats Hummels i jego nowa dziewczyna”. A ja nie chcę być postrzegana jako jego nowa panienka! Tyle, że ja mam najmniej do gadania. No cóż. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca obok Gosskreutza , Bendera i ich dziewczyn. Naprzeciwko nas siedział Piszczek z Ewą, Kuba z Agatą i Lewus. Gdy impreza się rozpoczęła Mats poprosił mnie do tańca. Kicaliśmy po parkiecie jakieś 5 góra 10 minut, bo Mats poszedł na przysłowiowego , jednego’.  Zdenerwowałam się tym faktem i wyszłam za zewnątrz zaczerpnąć Świerzego powietrza.
- A co ty tutaj robisz?- Stanął za mną Łukasz
- Wyszłam na chwilkę się dotlenić.
- Tak, jasne. Wujka Łukasza nie oszukasz. Widziałem, że Hummels schlał się do nieprzytomności i zostawił cię samą. Daj mi rękę.- wyciągnęłam do niego dłoń, a on pociągnął mnie do siebie i obrócił- Spójrz tam- pokazał mi nasz stolik- Widzisz tego samotnego chłopaka? On przez cały wieczór patrzy się na ciebie i nie wie czy ma cię zaprosić do tańca czy nie. Idź do niego i bawcie się dobrze. Z Hummelsa i tak już nic nie będzie.
- Łukasz zwariowałeś?! Gdyby chciał to by się do mnie odezwał, a nie przez cały wieczór miał gębę zamkniętą na kłodkę.
- Zgadzam się z tym, ale czy ty wiesz, że on chciał tu dziś być z tobą?!
- Co?!
- TO! Majka ogarnij się! On cię…. ON cię bardzo lubi. Jesteście przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają.
- No dobra, dobra. Już idę.

   Podeszłam do Roberta i wyciągnęłam go na parkiet. Łukasz miał racje. Hummels tak się spił, że zasnął przy stole głową w talerzu, a z Lewym przetańczyłam resztę wieczoru. Było wspaniale. Pomijając zachowanie Hummelsa. Już nigdy więcej się z nim nie umówię. Narobił mi tylko obciachu i nic więcej. Jak wychodziliśmy zaczął mnie całować. Skończyło się to na jego czerwonym policzku.
................................................................................................................................................................
Kolejny rozdział oddaję w wasze ręce i opinie. Mam nadzieję, że nie przynudzam :D Na dzisiaj tyle o opowiadaniu. Mam do was pytanie. Wybieracie się może w piątek do kina na film Będziesz legendą człowieku? Muszę się przyznać, że ja już sie nie mogę doczekać! Odniosę się również do sobotniego meczu i pewnej sytuacji, która miała miejsce na boisku. Lewy zadał porządny cios w krocze Mario.... To musiało boleć :O ... No nic. Jeżeli czytacie to komentujcie. Pozdrawiam i do poniedziałku :**

10 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetne! Uwielbiam czytać twoje opowiadanie, nie mogę doczekać poniedziałku :) Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Mario, musiało go nieźle boleć :c
    Co do rozdziału, super jak zawsze <33
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać tego filmu. Biedny Mario

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty ! :D Rozdział jest fantastyczny :) Teraz czeka z niecierpliwością do poniedziałku na kolejny :* Co to filmu to tak. Mam zamiar jechać, a jeżeli chodzi o Mario to nie widziałam tej akcji. Teraz żałuję. Pisz dalej. Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny ;) czekam na kolejny
    a co do Mario jest mi go strasznie szkoda, ja bym oddała Lewemu :D Ciekawe co się działo w szatni xd
    Zapraszam do mnie, nowy rozdział
    http://krok-w-strone-lepszego-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszamy do polubienia fanpage na facebooku Dupeczki Z Arsenalu :)
    http://www.facebook.com/pages/Dupeczki-Z-Arsenalu/114805212042771

    OdpowiedzUsuń