,,Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again."
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again."
Nadszedł czas, w
meczu pomiędzy BVB a Bayernem. Maja przed tym spotkaniem strasznie się
denerwowała. Z jednej strony dzisiaj mogła się spotkać z Angelą, która jest w
Monachium od wczoraj, ponieważ tak jak wszystkie BVB wags przyjechała obejrzeć
to spotkanie. Z drugiej strony to właśnie dzisiaj pierwszy raz od kilku
miesięcy ujrzy Roberta. Będzie świadkiem jego potyczek podczas meczu i przez to
wszystkiej jej wspomnienia związane właśnie z nim powrócą.
MAJA
- No Angela
gdzie jesteś??- już od samego rana gdy tylko się uszykowałam zadzwoniłam do
przyjaciółki by umówić się z nią na spotkanie.
- W hotelu.-
ziewała
- Obudziłam cię?
- Tak, ale nic
nie szkodzi. Mario już poszedł na trening, więc jak chcesz to możesz przyjść tu
do mnie.
- Wolałabym
jednak nie ryzykować. Co będzie jak spotkam Lewego??
- Nic. Pogodzicie
się, ty wrócisz do Dortmundu i wszyscy będą szczęśliwi.
-
PPPpppfffffff…. Żart ci się wyostrzył kochana. Anka z nim przyjechała?- pomimo
wszystko strasznie mnie to interesowało. Miałam nadzieję, że Angela powie mi,
że nie i tak właśnie było
- Nie.. To
straszna szuja jest. Żadna z nas jej tu nie lubi, a szczególnie Piszczkowa. Ta
to dopiero jest na nią cięta.
- O! Właśnie
Ewka. Muszę się z nią dzisiaj zobaczyć. Urwie mi głowę za to, że o niej
zapomniałam. To jak spotkamy się w parku?
- OK. Mogę przyjść,
ale nie wiem gdzie to jest.
- To bierz Ewcię
i czekajcie na mnie pod hotelem, ja was tam zaprowadzę.
-No to do
zobaczyska.
Rozłączyłam się
i schowałam telefon do małej kremowej torebki. Założyłam trampki i ruszyłam w
stronę hotelu, a tam BUMM!!! Wpadka! Lewy właśnie z niego wychodził! Schowałam
się za filar i widziałam już siedzące na ławce dziewczyny. Miałam wrażenie, że
to spotkanie było ustalone. W sumie takiej akcji mogłam się spodziewać po żonie
Piszczka. Nieco się obruszyłam gdy zaczął dzwonić mi telefon w torebce. Oczy
całej trójki zwróciły się w kierunku filaru. Podrapałam się po głowie i
wyłoniłam się stamtąd uciekając od razu w kierunku wejścia do hotelu. Miałam
nadzieję, że w środku znajduje się jakaś toaleta. Szukałam jej, ale nic nie
znalazłam. Odwróciłam się , a za mną stał już Robert. Załamałam ręce.
- Cześć.
- Cześć!-
odwróciłam od niego wzrok
- Miło cię
widzieć.- podniosłam lekko brwi i spojrzałam na niego
- Daj spokój.
Przyszłam tu spotkać się z dziewczynami, a nie z tobą, więc jeżyli byłbyś na
tyle uprzejmy i zszedł mi z drogi …
- Porozmawiaj ze
mną, proszę.- zaczął dzwonić mi telefon
- Sorki, ale
muszę odebrać.- JEST!!! Gomez mój wybawiciel. Miałam ochotę zrobić na złość
Lewemu i pogadać z Mario w bardzo
przyjazny sposób.
,, - Słucham.. YyyHmmm..
Dobrze, będę skarbie. Zaczekajcie na mnie zanim otworzycie, ok.? No nie rób mi
tego! …. Bo się obrażę… Nie! Kolejnej rekompensaty nie będzie.. To do
zobaczenia. Pa”-
widziałam tę wściekłość w oczach Roberta i byłam z siebie dumna
- Masz tu kogoś?-
nie obijał w bawełnę
- A co?
- Pytam tylko,
czy jesteś z kimś.
- NIE! I zostaw
mnie w spokoju!!!- wykrzyczałam i wybiegłam z hotelu omijając szerokim łukiem
Ewę i Angelę. Byłam strasznie zdenerwowana. Nie wiedziałam co mam z sobą
zrobić. Do meczu pozostało 5 godzin, ponieważ zaczynał się on o 15.30. Tak jak
zamierzałam wcześniej poszłam do parku, a po jakiś 2 godzinach spędzonych tam
udałam się do domciu.
MECZ
Mecz właśnie się
rozpoczyna. Dwie drużyny, jedna w
czerwonych barwach, a ruga w żółto- czarnych wychodziła już na murawę Alianz
Areny. Kibice byli podzieleni na dwa sektory. Stadion pękał w szwach, w
końcu było to wspaniałe spotkanie. Maja
zajmowała miejsce w pierwszym rzędzie przy ławce rezerwowych, a dziewczyny z
BVB na przeciwko niej. Drużyny
przywitały się z kibicami i już… Zabrzmiał pierwszy gwizdek rozpoczynający to
spotkanie. W wyjściowej 11 Dortmundu znaleźli się: Weidenfeller - Piszczek, Subotic, Santana, Schmelzer -
Bender, Gündogan - Błaszczykowski, Götze, Reus
i Lewandowski, a drużynie gospodarzy: Neuer, Lahm, Boateng, Dante,
Badstuber, Schweinsteiger, Gustavo, Shaqiri, Kroos, Müller, Mandzukić. W
dzisiejszym meczu Mario Gomez zacznie grę z ławki rezerwowych. Podczas trwania
meczu Gomez cały czas wpatrywał się w Maja. Widział, że jej miłość do Lewego
jeszcze nie uleciała. Chciał pokazać Lewandowskiemu co stracił i dać mu
nauczkę.
Pierwsza połowa zakończyła
się bezbramkowym remisem. Po krótkiej przerwie piłkarze wyszli na boisko Gra
rozpoczęła się. Trener Klopp dokonał już pierwszej zmiany, która miała miejsce
w 60 minucie spotkania. Za Goetze wpuścił na boisko Bittencourta. Heynckes również
zmienił jednego zawodnika i wpuścił w jego miejsce Gomeza. Gra była bardzo
zacięta. Teraz szansę na zdobycie gola miało BVB, ponieważ został im przyznany
rzut rożny. Marco Reus już się ustawił. Podniósł rękę i wybił piłkę w pole
karne, w który znajdował się Lewandowski. Ten niestety został kopnięty w nogę
przez Gomeza. Lewy zwijał się z bólu na murawie. Gomez podszedł do niego ,niby’
w geście pojednania przychylił się i powiedział
- Jesteś
beznadziejny. Za to twoja dziewczyna genialna w łóżku.
W tamtym
momencie Lewy zapomniał o bólu. Podniósł się na równe nogi i uderzył Gomeza z
pięści w twarz.
- Odszczekaj
to!!
Mario nie
pozostał mu dłużny. W rezultacie na stadionie rozpętała się bójka. Obaj
piłkarze zostali ukarani czerwonymi kartkami i natychmiastowo usunięto ich z
boiska.
MAJA
Siedziałam na
tym stadionie i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Najpierw zmartwiłam się
troszkę upadkiem Lewego, a później.. Przeżyłam szok. Jeszcze nie zdążyłam
poznać Roberta od tej agresywnej strony. Żeby uderzyć kogoś za zwykłe
draśnięcie… Mógłby się zastanowić! Zrobiło mi się żal Mario, że usunęli go z
boiska za nic, a raczej za przewinienie Lewego. Przecież to on sprowokował
Gomeza do takiego czynu.
Mecz zakończył
się jedno bramkowym remisem. Dla BVB gola strzelił mój braciszek, a dla Bayernu
Schweinsteiger. Wyszłam ze stadionu
oszołomiona. Poszłam od razu do swojego mieszkania. Zdjęłam buty i położyłam
się na kanapie rozmyślając o dzisiejszym dniu pełnym wrażeń i emocji. Moją
błogą ciszę zakłócił mi dzwonek do drzwi. Wydawało mi się, że to Gomez, więc
nie patrząc otworzyłam je.
- ROBERT!? Skąd masz mój
adres?- byłam bardzo zaskoczona. Mój adres znali tylko moi rodzice, Mario i
Thomas, ale wątpię, że oni powiedzieliby Lewemu gdzie jestem
- Znalazłem. Jesteś tu
zameldowana, więc nie było trudno. Dla chcącego nic trudnego.- uśmiechnął się ukazując
przy tym rządek idealnie prostych i białych ząbków
- Po co przyszedłeś? Wydaje
mi się, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy.- chciałam zamknąć mu drzwi,
ale on podtrzymał je ręką.
- A mi się wydaje, że nie.
Mogę wejść.
- Nie!
- W takim razie będę tu
sterczał i śpiewał… Zrobię tak jak w Dortmundzie, pamiętasz?
- Spadaj..
- O SOLEMIJOOOOOOO…..- i
zaczął śpiewać, a raczej wyć. Tego czegoś nie można było nazwać śpiewaniem.
Sąsiadka z naprzeciwka wyszła zobaczyć czy coś się stało. Gdy ją zauważyłam
zakryłam usta Roberta ręką.
- Dobra właź ale więcej razy
nie śpiewaj.
Wpuściłam go do środka.
Zaczął się rozgiąć po moim mieszkaniu. W sumie to miałam Deja vu. Już kiedyś
tak było. Robert wszedł zaczął się rozglądać i gadaliśmy wtedy bodajże o
zdjęciach i naszej ,kryminalnej’ przeszłości. Później poszliśmy do sklepu i
sprzedawca wziął nas za parę. Odwróciłam się w jego stronę i już miałam zacząć
mówić
- Nie! Nie będę niczego
pił.- przerwał mi- Możesz usiąść. Mam do
ciebie parę pytań.
- W sumie to ja do ciebie też.
- To zacznij.
- Dlaczego uderzyłeś dzisiaj
Gomeza!? Przez ciebie dostał czerwoną kartę!- wzburzyłam się
- TY nie wiem dlaczego to
zrobiłem, bo cię tam koło nas nie było. I w tym momencie kieruję moje pytanie
do ciebie. Przespałaś się z nim?
- Nie i co cię to obchodzi.
Mario to tylko mój przyjaciel. A z
resztą ja wcale nie muszę ci się tłumaczyć.
- Na boisku przywaliłem mu,
bo powiedział mi , że , ja jestem beznadziejny, za to moja dziewczyna zarąbista
w łóżku”.
- CO!? To pacan. Mówiłam mu
żeby nic nie robił.- złapałam się za głowę.
- Majka wróć do mnie, do
Dortmundu.
- Robert przestań.
Przerabialiśmy to już. Ty masz rodzinę, DZIECKO!- zaakcentowałam
- NO właśnie nie!
- O czym ty mówisz.
- To nie jest moje dziecko!-
złapał mnie za ramiona- Zrobiłem test DNA. Wyniki przyszły mi dwa dni temu. Myślisz, że dlaczego Anki
tutaj dzisiaj nie ma.
- Nie wiem. Może się
pokłóciliście.
- Wypieprzyłem ja z domu.
Żal mi tylko tego dziecka było.
- To są jakieś żarty tak?
- Nie kochanie! To wszystko
jest szczerą prawdą.
- I co. Wydaje ci się, że
jak mi to powiedziałeś to wszystko wróci do normy, będziemy razem i pojadę z
tobą do domu?
- Yyyy.. Głupio mi to mówić,
ale tak. Miałem taka nadzieję.
- Troszeczkę się
przeliczyłeś. Ja już zakończyłam tamten rozdział w życiu i zaczęłam nowy tutaj.
- Jesteś tu szczęśliwa?
- Tak. Jak na razie tak.
- W takim razie to ja się
przeniosę do Monachium.
- Hahah… Skończ z tymi
żartami, bo mnie brzuch rozbolał.
- Powtarzam ci po raz
kolejny, że ja wcale nie żartuję.
- Nie będziesz się przenosił
z mojego powodu.
- A dlaczego nie? Kocham cię
i chcę być przy tobie.- objął moją twarz swoimi dłońmi- Jak Gomez mówił o tobie
to byłem taki zazdrosny. Dlatego się nie opanowałem, bo chodziło o ciebie.
- Robert ale to się już nam
nie uda. Za bardzo mnie zraniłeś żebym mogła ci znów zaufać.
- To zróbmy tak. Na razie
wrócisz tylko do Dortmundu i będziemy przyjaciółmi. Ja się będę o ciebie
starał, a jak uznasz, że za mną tęsknisz to pomyślimy co będzie dalej.
- Ale ja nie musze wracać do
Dortmundy żeby powiedzieć. ROBERT TĘSKNIŁAM ZA TOBĄ.- wtuliłam się w jego
umięśniony tors i automatycznie zaczęłam płakać
- Kochanie nie płacz. –
otarł mi łzy- wszystko się jeszcze kiedyś ułoży. Zobaczysz już niedługo
będziemy się z tego śmiać.
- Oby było tak jak mówisz.
Usiedliśmy w salonie i
nadrabialiśmy stracony czas. Lewy opowiadał mi o zachowaniu Anki i o tym z kim
tak naprawdę ma dziecko. Okazało się, że to dziecko jakiegoś Greka, a przyjechała tutaj, ponieważ tamten
nie miał kasy i nie zapewnił by dogodnych warunków Damianowi. Było mi smutno,
że pomimo to, że go tak bardzo kochałam nie zostałam z nim do końca. Nie
wierzyłam mu i zostawiłam go samego. To był duży sprawdzian dla naszego
związku, nie zdaliśmy go oboje. Robert powinien mi o wszystkim powiedzieć
wcześniej, a ja mogłam z nim zostać i wspierać w trudnych chwilach. Tymczasem
najpierw mu to obiecałam, a później zniknęłam bez słowa.
Nad Monachium rozpętała się
burza. Ja się strasznie jej boję. Nie chciałam dać tego po sobie poznać i
zajęłam się przygotowaniem kolacji. Stałam przy blacie krojąc ser w plasterki
gdy nagle ostro zagrzmiało.
- AAAAAA!!!!
- Wszystko w porządku!?-
Robert przybiegł do kuchni
- Tak.- i znowu ten hałas.
- Boisz się?- pomachałam
przecząco głową ze strachem w oczach- przecież widzę, że się boisz. Zostaw to i
chodź tu do mnie.- szybko odłożyłam nóż i wtuliłam się w niego
Po zjedzonej kolacji i nadal
nie ustającej burzy, Lewy chciał się już zbierać do hotelu. Ja za bardzo się
bałam żeby mu na to pozwolić.
- Musisz już iść? – spojrzałam
na niego pytająco- Jeżeli nie to błagam- zagrzmiało- zostań.
- Dobrze, zostanę.
W jego ramionach czułam się
tak bezpiecznie. Zapominałam wtedy o wszystkim co było i skupiałam się na
nadchodzącej przyszłości. Może i Anka będzie nas jeszcze nękać, ale z pewnością
nie tak często jak byłoby to w przypadku pomyłki wyników DNA. Gdyby się jednak
okazało, że dzieciak należy do Lewego musiałabym odpuścić. Wydaje mi się, że
ułożyłabym sobie życie tutaj, w Monachium. Znałam już chłopaków, a kto wie…
może i bym z jednym z nich była…
- O czym tak myślisz??-
spytał mnie leżący obok mnie wysoki brunet, z którym chciałam spędzić resztę
mojego życia.
- O tym czy dać komuś kogo
kocham nad życie kolejną i ostatnią już szansę…. – spojrzałam na niego
- Ja bym dał- uśmiechnął się
cwaniacko
- Panie Lewandowski? Skąd ta
pewność, że chodzi o pana?
- Intuicja zawodowa- mrugnął
- Zawodowa!? Hhahah..
- TO jak będzie? Jedziemy
razem do Dortmundu?
- Chyba tak, ale nie myśl,
że ze względu na ciebie. I tak bym tam wróciła, bo jak sam wiesz ja jeszcze
studiuję.
- A no tak. Zapomniało mi
się- klepnął się w czoło
__________________________________________________________________________
Witam was moje kochane w ostatnia sobotę kwietnia :) Mogę wam się pochwalić, że miałam niedawno urodzinki i dostałam od przyjaciółki koszulkę Lewego :)) Byłam z niej niezmiernie zadowolona :D Właśnie oglądam meczyk BvB- Fortuna :) Oddaję 27 rozdział i pozostawiam go waszej opinii :) Mam nadzieję, że moje opowiadanie pomimo wszystko da się czytać. :) Wiem, że z poprzednim rozdziałem były małe problemy.. Próbowałam je naprawić, ale się nie udało.:( Wystarczy zaznaczyć tekst i da się przeczytać :)) Pozdrawiam was i do następnego :)