Translate

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 27 Dać komuś kogo kocham nad życie kolejną i ostatnią już szansę..??



,,Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again."

    Nadszedł czas, w meczu pomiędzy BVB a Bayernem. Maja przed tym spotkaniem strasznie się denerwowała. Z jednej strony dzisiaj mogła się spotkać z Angelą, która jest w Monachium od wczoraj, ponieważ tak jak wszystkie BVB wags przyjechała obejrzeć to spotkanie. Z drugiej strony to właśnie dzisiaj pierwszy raz od kilku miesięcy ujrzy Roberta. Będzie świadkiem jego potyczek podczas meczu i przez to wszystkiej jej wspomnienia związane właśnie z nim powrócą.

MAJA

- No Angela gdzie jesteś??- już od samego rana gdy tylko się uszykowałam zadzwoniłam do przyjaciółki by umówić się z nią na spotkanie.
- W hotelu.- ziewała
- Obudziłam cię?
- Tak, ale nic nie szkodzi. Mario już poszedł na trening, więc jak chcesz to możesz przyjść tu do mnie.
- Wolałabym jednak nie ryzykować. Co będzie jak spotkam Lewego??
- Nic. Pogodzicie się, ty wrócisz do Dortmundu i wszyscy będą szczęśliwi.
- PPPpppfffffff…. Żart ci się wyostrzył kochana. Anka z nim przyjechała?- pomimo wszystko strasznie mnie to interesowało. Miałam nadzieję, że Angela powie mi, że nie i tak właśnie było
- Nie.. To straszna szuja jest. Żadna z nas jej tu nie lubi, a szczególnie Piszczkowa. Ta to dopiero jest na nią cięta.
- O! Właśnie Ewka. Muszę się z nią dzisiaj zobaczyć. Urwie mi głowę za to, że o niej zapomniałam. To jak spotkamy się w parku?
- OK. Mogę przyjść, ale nie wiem gdzie to jest.
- To bierz Ewcię i czekajcie na mnie pod hotelem, ja was tam zaprowadzę.
-No to do zobaczyska.

    Rozłączyłam się i schowałam telefon do małej kremowej torebki. Założyłam trampki i ruszyłam w stronę hotelu, a tam BUMM!!! Wpadka! Lewy właśnie z niego wychodził! Schowałam się za filar i widziałam już siedzące na ławce dziewczyny. Miałam wrażenie, że to spotkanie było ustalone. W sumie takiej akcji mogłam się spodziewać po żonie Piszczka. Nieco się obruszyłam gdy zaczął dzwonić mi telefon w torebce. Oczy całej trójki zwróciły się w kierunku filaru. Podrapałam się po głowie i wyłoniłam się stamtąd uciekając od razu w kierunku wejścia do hotelu. Miałam nadzieję, że w środku znajduje się jakaś toaleta. Szukałam jej, ale nic nie znalazłam. Odwróciłam się , a za mną stał już Robert. Załamałam ręce.
- Cześć.
- Cześć!- odwróciłam od niego wzrok
- Miło cię widzieć.- podniosłam lekko brwi i spojrzałam na niego
- Daj spokój. Przyszłam tu spotkać się z dziewczynami, a nie z tobą, więc jeżyli byłbyś na tyle uprzejmy i zszedł mi z drogi …
- Porozmawiaj ze mną, proszę.- zaczął dzwonić mi telefon
- Sorki, ale muszę odebrać.- JEST!!! Gomez mój wybawiciel. Miałam ochotę zrobić na złość Lewemu i pogadać z Mario  w bardzo przyjazny sposób.
,, - Słucham.. YyyHmmm.. Dobrze, będę skarbie. Zaczekajcie na mnie zanim otworzycie, ok.? No nie rób mi tego! …. Bo się obrażę… Nie! Kolejnej rekompensaty nie będzie.. To do zobaczenia. Pa”- widziałam tę wściekłość w oczach Roberta i byłam z siebie dumna
- Masz tu kogoś?- nie obijał w bawełnę
- A co?
- Pytam tylko, czy jesteś z kimś.
- NIE! I zostaw mnie w spokoju!!!- wykrzyczałam i wybiegłam z hotelu omijając szerokim łukiem Ewę i Angelę. Byłam strasznie zdenerwowana. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Do meczu pozostało 5 godzin, ponieważ zaczynał się on o 15.30. Tak jak zamierzałam wcześniej poszłam do parku, a po jakiś 2 godzinach spędzonych tam udałam się do domciu.


MECZ

    Mecz właśnie się rozpoczyna. Dwie drużyny,  jedna w czerwonych barwach, a ruga w żółto- czarnych wychodziła już na murawę Alianz Areny. Kibice byli podzieleni na dwa sektory. Stadion pękał w szwach, w końcu  było to wspaniałe spotkanie. Maja zajmowała miejsce w pierwszym rzędzie przy ławce rezerwowych, a dziewczyny z BVB na przeciwko niej.  Drużyny przywitały się z kibicami i już… Zabrzmiał pierwszy gwizdek rozpoczynający to spotkanie. W wyjściowej 11 Dortmundu znaleźli się: Weidenfeller - Piszczek, Subotic, Santana, Schmelzer - Bender, Gündogan - Błaszczykowski, Götze, Reus  i Lewandowski, a drużynie gospodarzy: Neuer, Lahm, Boateng, Dante, Badstuber, Schweinsteiger, Gustavo, Shaqiri, Kroos, Müller, Mandzukić. W dzisiejszym meczu Mario Gomez zacznie grę z ławki rezerwowych. Podczas trwania meczu Gomez cały czas wpatrywał się w Maja. Widział, że jej miłość do Lewego jeszcze nie uleciała. Chciał pokazać Lewandowskiemu co stracił i dać mu nauczkę.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Po krótkiej przerwie piłkarze wyszli na boisko Gra rozpoczęła się. Trener Klopp dokonał już pierwszej zmiany, która miała miejsce w 60 minucie spotkania. Za Goetze wpuścił na boisko Bittencourta. Heynckes również zmienił jednego zawodnika i wpuścił w jego miejsce Gomeza. Gra była bardzo zacięta. Teraz szansę na zdobycie gola miało BVB, ponieważ został im przyznany rzut rożny. Marco Reus już się ustawił. Podniósł rękę i wybił piłkę w pole karne, w który znajdował się Lewandowski. Ten niestety został kopnięty w nogę przez Gomeza. Lewy zwijał się z bólu na murawie. Gomez podszedł do niego ,niby’ w geście pojednania przychylił się i powiedział
- Jesteś beznadziejny. Za to twoja dziewczyna genialna w łóżku.
W tamtym momencie Lewy zapomniał o bólu. Podniósł się na równe nogi i uderzył Gomeza z pięści w twarz.
- Odszczekaj to!!
Mario nie pozostał mu dłużny. W rezultacie na stadionie rozpętała się bójka. Obaj piłkarze zostali ukarani czerwonymi kartkami i natychmiastowo usunięto ich z boiska.

MAJA

    Siedziałam na tym stadionie i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Najpierw zmartwiłam się troszkę upadkiem Lewego, a później.. Przeżyłam szok. Jeszcze nie zdążyłam poznać Roberta od tej agresywnej strony. Żeby uderzyć kogoś za zwykłe draśnięcie… Mógłby się zastanowić! Zrobiło mi się żal Mario, że usunęli go z boiska za nic, a raczej za przewinienie Lewego. Przecież to on sprowokował Gomeza do takiego czynu.

    Mecz zakończył się jedno bramkowym remisem. Dla BVB gola strzelił mój braciszek, a dla Bayernu Schweinsteiger. Wyszłam ze stadionu oszołomiona. Poszłam od razu do swojego mieszkania. Zdjęłam buty i położyłam się na kanapie rozmyślając o dzisiejszym dniu pełnym wrażeń i emocji. Moją błogą ciszę zakłócił mi dzwonek do drzwi. Wydawało mi się, że to Gomez, więc nie patrząc otworzyłam je.
- ROBERT!? Skąd masz mój adres?- byłam bardzo zaskoczona. Mój adres znali tylko moi rodzice, Mario i Thomas, ale wątpię, że oni powiedzieliby Lewemu gdzie jestem
- Znalazłem. Jesteś tu zameldowana, więc nie było trudno. Dla chcącego nic trudnego.- uśmiechnął się ukazując przy tym rządek idealnie prostych i białych ząbków
- Po co przyszedłeś? Wydaje mi się, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy.- chciałam zamknąć mu drzwi, ale  on podtrzymał je ręką.
- A mi się wydaje, że nie. Mogę wejść.
- Nie!
- W takim razie będę tu sterczał i śpiewał… Zrobię tak jak w Dortmundzie, pamiętasz?
- Spadaj..
- O SOLEMIJOOOOOOO…..- i zaczął śpiewać, a raczej wyć. Tego czegoś nie można było nazwać śpiewaniem. Sąsiadka z naprzeciwka wyszła zobaczyć czy coś się stało. Gdy ją zauważyłam zakryłam usta Roberta ręką.
- Dobra właź ale więcej razy nie śpiewaj.

   Wpuściłam go do środka. Zaczął się rozgiąć po moim mieszkaniu. W sumie to miałam Deja vu. Już kiedyś tak było. Robert wszedł zaczął się rozglądać i gadaliśmy wtedy bodajże o zdjęciach i naszej ,kryminalnej’ przeszłości. Później poszliśmy do sklepu i sprzedawca wziął nas za parę. Odwróciłam się w jego stronę i już miałam zacząć mówić
- Nie! Nie będę niczego pił.- przerwał mi- Możesz  usiąść. Mam do ciebie parę pytań.
- W sumie to ja do ciebie też.
- To zacznij.
- Dlaczego uderzyłeś dzisiaj Gomeza!? Przez ciebie dostał czerwoną kartę!- wzburzyłam się
- TY nie wiem dlaczego to zrobiłem, bo cię tam koło nas nie było. I w tym momencie kieruję moje pytanie do ciebie. Przespałaś się z nim?
- Nie i co cię to obchodzi. Mario to tylko mój przyjaciel.  A z resztą ja wcale nie muszę ci się tłumaczyć.
- Na boisku przywaliłem mu, bo powiedział mi , że , ja jestem beznadziejny, za to moja dziewczyna zarąbista w łóżku”.
- CO!? To pacan. Mówiłam mu żeby nic nie robił.- złapałam się za głowę.
- Majka wróć do mnie, do Dortmundu. 
- Robert przestań. Przerabialiśmy to już. Ty masz rodzinę, DZIECKO!- zaakcentowałam
- NO właśnie nie!
- O czym ty mówisz.
- To nie jest moje dziecko!- złapał mnie za ramiona- Zrobiłem test DNA. Wyniki przyszły  mi dwa dni temu. Myślisz, że dlaczego Anki tutaj dzisiaj nie ma.
- Nie wiem. Może się pokłóciliście.
- Wypieprzyłem ja z domu. Żal mi tylko tego dziecka było.
- To są jakieś żarty tak?
- Nie kochanie! To wszystko jest szczerą prawdą.
- I co. Wydaje ci się, że jak mi to powiedziałeś to wszystko wróci do normy, będziemy razem i pojadę z tobą do domu?
- Yyyy.. Głupio mi to mówić, ale tak. Miałem taka nadzieję.
- Troszeczkę się przeliczyłeś. Ja już zakończyłam tamten rozdział w życiu i zaczęłam nowy tutaj.
- Jesteś tu szczęśliwa?
- Tak. Jak na razie tak.          
- W takim razie to ja się przeniosę do Monachium.
- Hahah… Skończ z tymi żartami, bo mnie brzuch rozbolał.
- Powtarzam ci po raz kolejny, że ja wcale nie żartuję.
- Nie będziesz się przenosił z mojego powodu.
- A dlaczego nie? Kocham cię i chcę być przy tobie.- objął moją twarz swoimi dłońmi- Jak Gomez mówił o tobie to byłem taki zazdrosny. Dlatego się nie opanowałem, bo chodziło o ciebie.
- Robert ale to się już nam nie uda. Za bardzo mnie zraniłeś żebym mogła ci znów zaufać.
- To zróbmy tak. Na razie wrócisz tylko do Dortmundu i będziemy przyjaciółmi. Ja się będę o ciebie starał, a jak uznasz, że za mną tęsknisz to pomyślimy co będzie dalej.
- Ale ja nie musze wracać do Dortmundy żeby powiedzieć. ROBERT TĘSKNIŁAM ZA TOBĄ.- wtuliłam się w jego umięśniony tors i automatycznie zaczęłam płakać
- Kochanie nie płacz. – otarł mi łzy- wszystko się jeszcze kiedyś ułoży. Zobaczysz już niedługo będziemy się z tego śmiać.
- Oby było tak jak mówisz.

    Usiedliśmy w salonie i nadrabialiśmy stracony czas. Lewy opowiadał mi o zachowaniu Anki i o tym z kim tak naprawdę ma dziecko. Okazało się, że to dziecko jakiegoś  Greka, a przyjechała tutaj, ponieważ tamten nie miał kasy i nie zapewnił by dogodnych warunków Damianowi. Było mi smutno, że pomimo to, że go tak bardzo kochałam nie zostałam z nim do końca. Nie wierzyłam mu i zostawiłam go samego. To był duży sprawdzian dla naszego związku, nie zdaliśmy go oboje. Robert powinien mi o wszystkim powiedzieć wcześniej, a ja mogłam z nim zostać i wspierać w trudnych chwilach. Tymczasem najpierw mu to obiecałam, a później zniknęłam bez słowa.
Nad Monachium rozpętała się burza. Ja się strasznie jej boję. Nie chciałam dać tego po sobie poznać i zajęłam się przygotowaniem kolacji. Stałam przy blacie krojąc ser w plasterki gdy nagle ostro zagrzmiało.
- AAAAAA!!!!
- Wszystko w porządku!?- Robert przybiegł do kuchni
- Tak.- i znowu ten hałas.
- Boisz się?- pomachałam przecząco głową ze strachem w oczach- przecież widzę, że się boisz. Zostaw to i chodź tu do mnie.- szybko odłożyłam nóż i wtuliłam się w niego
Po zjedzonej kolacji i nadal nie ustającej burzy, Lewy chciał się już zbierać do hotelu. Ja za bardzo się bałam żeby mu na to pozwolić.
- Musisz już iść? – spojrzałam na niego pytająco- Jeżeli nie to błagam- zagrzmiało- zostań.
- Dobrze, zostanę.

    W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. Zapominałam wtedy o wszystkim co było i skupiałam się na nadchodzącej przyszłości. Może i Anka będzie nas jeszcze nękać, ale z pewnością nie tak często jak byłoby to w przypadku pomyłki wyników DNA. Gdyby się jednak okazało, że dzieciak należy do Lewego musiałabym odpuścić. Wydaje mi się, że ułożyłabym sobie życie tutaj, w Monachium. Znałam już chłopaków, a kto wie… może i bym z jednym z nich była…
- O czym tak myślisz??- spytał mnie leżący obok mnie wysoki brunet, z którym chciałam spędzić resztę mojego życia.
- O tym czy dać komuś kogo kocham nad życie kolejną i ostatnią już szansę…. – spojrzałam na niego
- Ja bym dał- uśmiechnął się cwaniacko
- Panie Lewandowski? Skąd ta pewność, że chodzi o pana?
- Intuicja zawodowa- mrugnął
- Zawodowa!? Hhahah..
- TO jak będzie? Jedziemy razem do Dortmundu?
- Chyba tak, ale nie myśl, że ze względu na ciebie. I tak bym tam wróciła, bo jak sam wiesz ja jeszcze studiuję.
- A no tak. Zapomniało mi się- klepnął się w czoło
__________________________________________________________________________
Witam was moje kochane w ostatnia sobotę kwietnia :) Mogę wam się pochwalić, że miałam niedawno urodzinki i dostałam od przyjaciółki koszulkę Lewego :)) Byłam z  niej niezmiernie zadowolona :D Właśnie oglądam meczyk BvB- Fortuna :) Oddaję  27 rozdział i pozostawiam go waszej opinii :) Mam nadzieję, że moje opowiadanie pomimo wszystko da się czytać. :) Wiem, że z poprzednim rozdziałem były małe problemy.. Próbowałam je naprawić, ale się nie udało.:( Wystarczy zaznaczyć tekst i da się przeczytać :)) Pozdrawiam was i do następnego :)

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdzial,dobrze ze sie pogodzili

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie się pogodzili. Świetny rozdział. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że się pogodzili! :>
    Rozdział jest zajebisty! Czekam na kolejny!
    Zapraszam do mnie
    http://bvbstory.blogspot.com/2013/04/rozdzia-4.html
    http://sylwunia09.blogspot.com/
    Mile widziane komentarze ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozodział
    zapraszam do mnie http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. nooo! jeejku, jak czekałam na ten moment! uśmiechałam się jak głupia przy końcówce! :D bardzo cieszę się, że dziecko okazało się kogoś innego.. w sumie można się było tego spodziewać po Ance.. no i spóźnione wszystkiego najlepszego, kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, tak bardzo poprawiłaś mi humor! Miałam taką wielką nadzieje, że Majka mu wybaczy i wróci z nim do Dortmundu i na szczęście tak się stało! Kocham ich wspólne sceny i już nie mogę się doczekać pocałunków, spacerków, romantycznych wieczorów, rozmów... Wszystkiego co z tą dwójką związane! Buziaki i zapraszam do mnie ;*
    http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, super, super!! Mega cieszę się, że wróci z Robertem do Dortmundu i może sobie mówić, że wróciłaby przez studia wszyscy i tak wiemy, że oni nie mogą bez siebie żyć:)
    Grek? no to ładnie Aneczka poszalała...dobrze, że prawda wyszła na jaw:)
    Czekam na następny i zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń