Zapraszam wszystkich chętnych i zainteresowanych do czytania i komentowania mojego nowego bloga. Pojawił się już na nim pierwszy rozdział :) Serdecznie zapraszam http://milosci-nie-zabijesz.blogspot.com/. Jest to opowiadanie tylko po części fikcyjne :)) Główna bohaterka powieści jest starszą wersją mnie :)) Opowiada o moim życiu w Warszawie na studiach i o prawdziwym życiu piłkarzy :)) Mam nadzieję, że was zaciekawię tą historią:D Więcej o blogu i o mnie znajdziecie tutaj KLIK. Pozdrawiam was wszystkie i mam nadzieję na dalszą współpracę z wami w moim nowym opowiadaniu, ponieważ stworzyłam je nie tylko dla siebie, ale również i dla was.
BUŹKA :** <3
sobota, 4 maja 2013
środa, 1 maja 2013
To już jest koniec....
EPILOG
Dla nas już nakryty stół,
wertujemy kartę dań.
On tak nagle musi wyjść,
w romantycznym blasku świec.
Zamawiam płacz.
wertujemy kartę dań.
On tak nagle musi wyjść,
w romantycznym blasku świec.
Zamawiam płacz.
Znudzeni dniem, wieczorem i
rozmową zasnęli. Maja nasłuchiwała jego bicia serca, a Robert czuł, że ma przy
sobie tę właściwą osobę. Rankiem spakowali wszystkie jej rzeczy. Zadzwoniła do
swoich uczennic i do dewelopera, że jednak rezygnuje z Monachium i wraca na
stare śmieci. Wreszcie siedziała u siebie. Była tam gdzie czuła się najlepiej.
Od razu przyszli jej rodzice i Angela. Dostała od nich reprymendę odnośnie
wyjazdu. Należało jej się to jak nikomu
innemu.
ROK PÓŹNIEJ
Angela nadal układa sobie
życie z boskim Mario. Ostatnio wyjechali na Majorkę. Byli tam dość długo. Szulc
stała się rozpoznawalną na cały świat aktorką. Raz zagrała nawet w
Hollywoodzkiej produkcji u boku wspaniałego reżysera. Ostatnio wystąpiła nawet
u Kuby Wojewódzkiego. Było mnóstwo śmiechu.
Wywiad:,, No, ale Angela!
Przyznaj się wszystkim. Jak to jest mieszkać z Niemcem pod jednym dachem?- pyta
Kuba
- No jak to jak?? Normalnie-
i śmiech
- Nie. Ja wam powiem jak to
jest.- zwraca się do publiczności- Przychodzi Mario do domu i mówi: Cześć
kochanie to ja Goetze!, na to Angela: BOŻE!! GOETZE!? Już lecę!!!”
Było jeszcze wiele innych
tego typu pytań. Nie można było się nie śmiać. Ogólnie rzecz biorąc ich życie
jest piękne. Bez sprzeczek i nieporozumień. Wszystko idealnie poukładane.
MAJA
A jak jest u mnie? Ciekawe
pytanie. U mnie coraz lepiej. Rok wcześniej przyjechałam powrotem do Dortmundu. Miałam nadzieję, że wszystko mi
się ułoży i będzie po staremu. Na początku tak było. Robert szykował
romantyczne kolacje, które później dokańczaliśmy w łóżku. Cieszyłam się, że
znów nam się zaczyna układać. Niestety po pewnym czasie zaczęło się walić.
Zaczęłam studia i Lewy nie miał dla mnie tyle czasu co wcześniej. Uciekał
myślami w inne miejsca pozostawiając mnie na pastwę losu. Nie miał ochoty ze mą
rozmawiać. Po każdym przegranym meczu wyzywał się na mnie. Nasz związek
zakończył się na jednej z imprez. Poznał tam młodszą ode mnie o dwa lata, pustą
idiotkę, którą jeszcze w tę samą nos zaciągnął do klubowej toalety. Można się
domyślać co tam robili. Wybiegłam z płaczem. Próbował się do mnie dodzwonić, ale
ja byłam nieugięta. Postawiłam na swoim i tym razem już nie odpuściła.
Przeniosłam papiery i zaczęłam studia w Monachium. Tak jest! Powróciłam do
Bawarii. A teraz? Teraz to ja jestem mamusią. 20 listopada urodziłam
prześlicznego synka, któremu nadałam imię Marco, po jego chrzestnym. Pewnie
zastanawiacie się czy jego ojcem jest Robert, hmmm…?? Otóż nie! Nie na próżno
wróciłam do Monachium. Moim narzeczonym jest Gomez. Miło patrzeć jak stoi tu
przede mną i trzyma małego na rękach.
- Skarbie, bo ja już muszę
lecieć..- oznajmił
- Tak, wiem. Daj małego, bo
się spóźnisz.
- Ale obiecaj, że
przyjdziecie na trening.- pocałował mnie w policzek
- obiecuję.
Na drugi rok wzięliśmy ślub.
Teraz nazywam się Maja Gomez. Ukończyłam studia i pracuję na jako menager w
wytwórni muzycznej. Miła praca. Z Robertem nadal utrzymuję kontakt. Z tego co
mi wiadomo i się nie zmieniło jest z tą
dziewczyną, którą poznał w barze. Fajnie, że mu się układa. Ocho. Ktoś puka do
drzwi. To właśnie on. Stoi przede mną sam ROBERT LEWANDOWSKI ze swoją
dziewczyną. Zaprosiłam ich do środka. Stwierdzam, iż Magda jest miłą osobą pomimo to , że ukradła mi go. Z porażką droga Maju trzeba się umieć
pogodzić i obrócić ją w sukces. Długo rozmawialiśmy. Ona poszła do toalety, a
on pocałował mnie i wypowiedział słowa, których nigdy nie zapomnę:
,, Kiedyś zrozumiesz,
że za Tobą Tęskniłam. Chciałbym czasami uciec do ciebie i znów móc się z tobą
kochać. Mam świadomość tego, że spieprzyłem na maxa! Ale Maja ja nigdy o tobie,
o nas nie zapomnę”
__________________________________________________________________________
Moje kochane czytelniczki :)) Postanowiłam nie czekać do soboty i oddaję wam już dzisiaj epilog :) Wiem, że pewnie nie spodziewałyście się takiego nagłego końca i zawrotu akcji, ale Maja już od samego początku tego opowiadania miała zakręcone życie. Przyznam szczerze, że pisanie tego bloga nie poszło tak ja sobie to wcześniej zaplanowałam. No cóż. Zaczęłam pisanie nowej historii
http://milosci-nie-zabijesz.blogspot.com/... Wygląd bloga będzie się zmieniał. Tam znajdziecie zakładkę dotyczącą mnie :) Mogę wam zdradzić , że nieco się zdziwicie :)) Ale ja lubię zaskakiwać :))
Na koniec chciałabym was strasznie podziękować za to, że byłyście ze mną i mam nadzieję, że będziecie w nowym opowiadaniu :) Dziękuję za tak liczne odwiedziny i za komentarze pod rozdziałami :)) Jesteście wspaniałe:) Kocham was :** I proszę nie zostawiajcie mnie :)) Przebrnijmy przez kolejne opowiadanie razem <3
Dodam jeszcze coś o wczorajszym meczu ;) Uśpiłam się chyba o 3 nad ranem. Byłam bardzo rozemocjonowana ( i chyba nadal jestem :* ) Jestem dumna z chłopaków pomimo to, że przegrali :**
No to co ?? Do zobaczyska kochane **
Papaty:** <3
sobota, 27 kwietnia 2013
Rozdział 27 Dać komuś kogo kocham nad życie kolejną i ostatnią już szansę..??
,,Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again."
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again."
Nadszedł czas, w
meczu pomiędzy BVB a Bayernem. Maja przed tym spotkaniem strasznie się
denerwowała. Z jednej strony dzisiaj mogła się spotkać z Angelą, która jest w
Monachium od wczoraj, ponieważ tak jak wszystkie BVB wags przyjechała obejrzeć
to spotkanie. Z drugiej strony to właśnie dzisiaj pierwszy raz od kilku
miesięcy ujrzy Roberta. Będzie świadkiem jego potyczek podczas meczu i przez to
wszystkiej jej wspomnienia związane właśnie z nim powrócą.
MAJA
- No Angela
gdzie jesteś??- już od samego rana gdy tylko się uszykowałam zadzwoniłam do
przyjaciółki by umówić się z nią na spotkanie.
- W hotelu.-
ziewała
- Obudziłam cię?
- Tak, ale nic
nie szkodzi. Mario już poszedł na trening, więc jak chcesz to możesz przyjść tu
do mnie.
- Wolałabym
jednak nie ryzykować. Co będzie jak spotkam Lewego??
- Nic. Pogodzicie
się, ty wrócisz do Dortmundu i wszyscy będą szczęśliwi.
-
PPPpppfffffff…. Żart ci się wyostrzył kochana. Anka z nim przyjechała?- pomimo
wszystko strasznie mnie to interesowało. Miałam nadzieję, że Angela powie mi,
że nie i tak właśnie było
- Nie.. To
straszna szuja jest. Żadna z nas jej tu nie lubi, a szczególnie Piszczkowa. Ta
to dopiero jest na nią cięta.
- O! Właśnie
Ewka. Muszę się z nią dzisiaj zobaczyć. Urwie mi głowę za to, że o niej
zapomniałam. To jak spotkamy się w parku?
- OK. Mogę przyjść,
ale nie wiem gdzie to jest.
- To bierz Ewcię
i czekajcie na mnie pod hotelem, ja was tam zaprowadzę.
-No to do
zobaczyska.
Rozłączyłam się
i schowałam telefon do małej kremowej torebki. Założyłam trampki i ruszyłam w
stronę hotelu, a tam BUMM!!! Wpadka! Lewy właśnie z niego wychodził! Schowałam
się za filar i widziałam już siedzące na ławce dziewczyny. Miałam wrażenie, że
to spotkanie było ustalone. W sumie takiej akcji mogłam się spodziewać po żonie
Piszczka. Nieco się obruszyłam gdy zaczął dzwonić mi telefon w torebce. Oczy
całej trójki zwróciły się w kierunku filaru. Podrapałam się po głowie i
wyłoniłam się stamtąd uciekając od razu w kierunku wejścia do hotelu. Miałam
nadzieję, że w środku znajduje się jakaś toaleta. Szukałam jej, ale nic nie
znalazłam. Odwróciłam się , a za mną stał już Robert. Załamałam ręce.
- Cześć.
- Cześć!-
odwróciłam od niego wzrok
- Miło cię
widzieć.- podniosłam lekko brwi i spojrzałam na niego
- Daj spokój.
Przyszłam tu spotkać się z dziewczynami, a nie z tobą, więc jeżyli byłbyś na
tyle uprzejmy i zszedł mi z drogi …
- Porozmawiaj ze
mną, proszę.- zaczął dzwonić mi telefon
- Sorki, ale
muszę odebrać.- JEST!!! Gomez mój wybawiciel. Miałam ochotę zrobić na złość
Lewemu i pogadać z Mario w bardzo
przyjazny sposób.
,, - Słucham.. YyyHmmm..
Dobrze, będę skarbie. Zaczekajcie na mnie zanim otworzycie, ok.? No nie rób mi
tego! …. Bo się obrażę… Nie! Kolejnej rekompensaty nie będzie.. To do
zobaczenia. Pa”-
widziałam tę wściekłość w oczach Roberta i byłam z siebie dumna
- Masz tu kogoś?-
nie obijał w bawełnę
- A co?
- Pytam tylko,
czy jesteś z kimś.
- NIE! I zostaw
mnie w spokoju!!!- wykrzyczałam i wybiegłam z hotelu omijając szerokim łukiem
Ewę i Angelę. Byłam strasznie zdenerwowana. Nie wiedziałam co mam z sobą
zrobić. Do meczu pozostało 5 godzin, ponieważ zaczynał się on o 15.30. Tak jak
zamierzałam wcześniej poszłam do parku, a po jakiś 2 godzinach spędzonych tam
udałam się do domciu.
MECZ
Mecz właśnie się
rozpoczyna. Dwie drużyny, jedna w
czerwonych barwach, a ruga w żółto- czarnych wychodziła już na murawę Alianz
Areny. Kibice byli podzieleni na dwa sektory. Stadion pękał w szwach, w
końcu było to wspaniałe spotkanie. Maja
zajmowała miejsce w pierwszym rzędzie przy ławce rezerwowych, a dziewczyny z
BVB na przeciwko niej. Drużyny
przywitały się z kibicami i już… Zabrzmiał pierwszy gwizdek rozpoczynający to
spotkanie. W wyjściowej 11 Dortmundu znaleźli się: Weidenfeller - Piszczek, Subotic, Santana, Schmelzer -
Bender, Gündogan - Błaszczykowski, Götze, Reus
i Lewandowski, a drużynie gospodarzy: Neuer, Lahm, Boateng, Dante,
Badstuber, Schweinsteiger, Gustavo, Shaqiri, Kroos, Müller, Mandzukić. W
dzisiejszym meczu Mario Gomez zacznie grę z ławki rezerwowych. Podczas trwania
meczu Gomez cały czas wpatrywał się w Maja. Widział, że jej miłość do Lewego
jeszcze nie uleciała. Chciał pokazać Lewandowskiemu co stracił i dać mu
nauczkę.
Pierwsza połowa zakończyła
się bezbramkowym remisem. Po krótkiej przerwie piłkarze wyszli na boisko Gra
rozpoczęła się. Trener Klopp dokonał już pierwszej zmiany, która miała miejsce
w 60 minucie spotkania. Za Goetze wpuścił na boisko Bittencourta. Heynckes również
zmienił jednego zawodnika i wpuścił w jego miejsce Gomeza. Gra była bardzo
zacięta. Teraz szansę na zdobycie gola miało BVB, ponieważ został im przyznany
rzut rożny. Marco Reus już się ustawił. Podniósł rękę i wybił piłkę w pole
karne, w który znajdował się Lewandowski. Ten niestety został kopnięty w nogę
przez Gomeza. Lewy zwijał się z bólu na murawie. Gomez podszedł do niego ,niby’
w geście pojednania przychylił się i powiedział
- Jesteś
beznadziejny. Za to twoja dziewczyna genialna w łóżku.
W tamtym
momencie Lewy zapomniał o bólu. Podniósł się na równe nogi i uderzył Gomeza z
pięści w twarz.
- Odszczekaj
to!!
Mario nie
pozostał mu dłużny. W rezultacie na stadionie rozpętała się bójka. Obaj
piłkarze zostali ukarani czerwonymi kartkami i natychmiastowo usunięto ich z
boiska.
MAJA
Siedziałam na
tym stadionie i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Najpierw zmartwiłam się
troszkę upadkiem Lewego, a później.. Przeżyłam szok. Jeszcze nie zdążyłam
poznać Roberta od tej agresywnej strony. Żeby uderzyć kogoś za zwykłe
draśnięcie… Mógłby się zastanowić! Zrobiło mi się żal Mario, że usunęli go z
boiska za nic, a raczej za przewinienie Lewego. Przecież to on sprowokował
Gomeza do takiego czynu.
Mecz zakończył
się jedno bramkowym remisem. Dla BVB gola strzelił mój braciszek, a dla Bayernu
Schweinsteiger. Wyszłam ze stadionu
oszołomiona. Poszłam od razu do swojego mieszkania. Zdjęłam buty i położyłam
się na kanapie rozmyślając o dzisiejszym dniu pełnym wrażeń i emocji. Moją
błogą ciszę zakłócił mi dzwonek do drzwi. Wydawało mi się, że to Gomez, więc
nie patrząc otworzyłam je.
- ROBERT!? Skąd masz mój
adres?- byłam bardzo zaskoczona. Mój adres znali tylko moi rodzice, Mario i
Thomas, ale wątpię, że oni powiedzieliby Lewemu gdzie jestem
- Znalazłem. Jesteś tu
zameldowana, więc nie było trudno. Dla chcącego nic trudnego.- uśmiechnął się ukazując
przy tym rządek idealnie prostych i białych ząbków
- Po co przyszedłeś? Wydaje
mi się, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy.- chciałam zamknąć mu drzwi,
ale on podtrzymał je ręką.
- A mi się wydaje, że nie.
Mogę wejść.
- Nie!
- W takim razie będę tu
sterczał i śpiewał… Zrobię tak jak w Dortmundzie, pamiętasz?
- Spadaj..
- O SOLEMIJOOOOOOO…..- i
zaczął śpiewać, a raczej wyć. Tego czegoś nie można było nazwać śpiewaniem.
Sąsiadka z naprzeciwka wyszła zobaczyć czy coś się stało. Gdy ją zauważyłam
zakryłam usta Roberta ręką.
- Dobra właź ale więcej razy
nie śpiewaj.
Wpuściłam go do środka.
Zaczął się rozgiąć po moim mieszkaniu. W sumie to miałam Deja vu. Już kiedyś
tak było. Robert wszedł zaczął się rozglądać i gadaliśmy wtedy bodajże o
zdjęciach i naszej ,kryminalnej’ przeszłości. Później poszliśmy do sklepu i
sprzedawca wziął nas za parę. Odwróciłam się w jego stronę i już miałam zacząć
mówić
- Nie! Nie będę niczego
pił.- przerwał mi- Możesz usiąść. Mam do
ciebie parę pytań.
- W sumie to ja do ciebie też.
- To zacznij.
- Dlaczego uderzyłeś dzisiaj
Gomeza!? Przez ciebie dostał czerwoną kartę!- wzburzyłam się
- TY nie wiem dlaczego to
zrobiłem, bo cię tam koło nas nie było. I w tym momencie kieruję moje pytanie
do ciebie. Przespałaś się z nim?
- Nie i co cię to obchodzi.
Mario to tylko mój przyjaciel. A z
resztą ja wcale nie muszę ci się tłumaczyć.
- Na boisku przywaliłem mu,
bo powiedział mi , że , ja jestem beznadziejny, za to moja dziewczyna zarąbista
w łóżku”.
- CO!? To pacan. Mówiłam mu
żeby nic nie robił.- złapałam się za głowę.
- Majka wróć do mnie, do
Dortmundu.
- Robert przestań.
Przerabialiśmy to już. Ty masz rodzinę, DZIECKO!- zaakcentowałam
- NO właśnie nie!
- O czym ty mówisz.
- To nie jest moje dziecko!-
złapał mnie za ramiona- Zrobiłem test DNA. Wyniki przyszły mi dwa dni temu. Myślisz, że dlaczego Anki
tutaj dzisiaj nie ma.
- Nie wiem. Może się
pokłóciliście.
- Wypieprzyłem ja z domu.
Żal mi tylko tego dziecka było.
- To są jakieś żarty tak?
- Nie kochanie! To wszystko
jest szczerą prawdą.
- I co. Wydaje ci się, że
jak mi to powiedziałeś to wszystko wróci do normy, będziemy razem i pojadę z
tobą do domu?
- Yyyy.. Głupio mi to mówić,
ale tak. Miałem taka nadzieję.
- Troszeczkę się
przeliczyłeś. Ja już zakończyłam tamten rozdział w życiu i zaczęłam nowy tutaj.
- Jesteś tu szczęśliwa?
- Tak. Jak na razie tak.
- W takim razie to ja się
przeniosę do Monachium.
- Hahah… Skończ z tymi
żartami, bo mnie brzuch rozbolał.
- Powtarzam ci po raz
kolejny, że ja wcale nie żartuję.
- Nie będziesz się przenosił
z mojego powodu.
- A dlaczego nie? Kocham cię
i chcę być przy tobie.- objął moją twarz swoimi dłońmi- Jak Gomez mówił o tobie
to byłem taki zazdrosny. Dlatego się nie opanowałem, bo chodziło o ciebie.
- Robert ale to się już nam
nie uda. Za bardzo mnie zraniłeś żebym mogła ci znów zaufać.
- To zróbmy tak. Na razie
wrócisz tylko do Dortmundu i będziemy przyjaciółmi. Ja się będę o ciebie
starał, a jak uznasz, że za mną tęsknisz to pomyślimy co będzie dalej.
- Ale ja nie musze wracać do
Dortmundy żeby powiedzieć. ROBERT TĘSKNIŁAM ZA TOBĄ.- wtuliłam się w jego
umięśniony tors i automatycznie zaczęłam płakać
- Kochanie nie płacz. –
otarł mi łzy- wszystko się jeszcze kiedyś ułoży. Zobaczysz już niedługo
będziemy się z tego śmiać.
- Oby było tak jak mówisz.
Usiedliśmy w salonie i
nadrabialiśmy stracony czas. Lewy opowiadał mi o zachowaniu Anki i o tym z kim
tak naprawdę ma dziecko. Okazało się, że to dziecko jakiegoś Greka, a przyjechała tutaj, ponieważ tamten
nie miał kasy i nie zapewnił by dogodnych warunków Damianowi. Było mi smutno,
że pomimo to, że go tak bardzo kochałam nie zostałam z nim do końca. Nie
wierzyłam mu i zostawiłam go samego. To był duży sprawdzian dla naszego
związku, nie zdaliśmy go oboje. Robert powinien mi o wszystkim powiedzieć
wcześniej, a ja mogłam z nim zostać i wspierać w trudnych chwilach. Tymczasem
najpierw mu to obiecałam, a później zniknęłam bez słowa.
Nad Monachium rozpętała się
burza. Ja się strasznie jej boję. Nie chciałam dać tego po sobie poznać i
zajęłam się przygotowaniem kolacji. Stałam przy blacie krojąc ser w plasterki
gdy nagle ostro zagrzmiało.
- AAAAAA!!!!
- Wszystko w porządku!?-
Robert przybiegł do kuchni
- Tak.- i znowu ten hałas.
- Boisz się?- pomachałam
przecząco głową ze strachem w oczach- przecież widzę, że się boisz. Zostaw to i
chodź tu do mnie.- szybko odłożyłam nóż i wtuliłam się w niego
Po zjedzonej kolacji i nadal
nie ustającej burzy, Lewy chciał się już zbierać do hotelu. Ja za bardzo się
bałam żeby mu na to pozwolić.
- Musisz już iść? – spojrzałam
na niego pytająco- Jeżeli nie to błagam- zagrzmiało- zostań.
- Dobrze, zostanę.
W jego ramionach czułam się
tak bezpiecznie. Zapominałam wtedy o wszystkim co było i skupiałam się na
nadchodzącej przyszłości. Może i Anka będzie nas jeszcze nękać, ale z pewnością
nie tak często jak byłoby to w przypadku pomyłki wyników DNA. Gdyby się jednak
okazało, że dzieciak należy do Lewego musiałabym odpuścić. Wydaje mi się, że
ułożyłabym sobie życie tutaj, w Monachium. Znałam już chłopaków, a kto wie…
może i bym z jednym z nich była…
- O czym tak myślisz??-
spytał mnie leżący obok mnie wysoki brunet, z którym chciałam spędzić resztę
mojego życia.
- O tym czy dać komuś kogo
kocham nad życie kolejną i ostatnią już szansę…. – spojrzałam na niego
- Ja bym dał- uśmiechnął się
cwaniacko
- Panie Lewandowski? Skąd ta
pewność, że chodzi o pana?
- Intuicja zawodowa- mrugnął
- Zawodowa!? Hhahah..
- TO jak będzie? Jedziemy
razem do Dortmundu?
- Chyba tak, ale nie myśl,
że ze względu na ciebie. I tak bym tam wróciła, bo jak sam wiesz ja jeszcze
studiuję.
- A no tak. Zapomniało mi
się- klepnął się w czoło
__________________________________________________________________________
Witam was moje kochane w ostatnia sobotę kwietnia :) Mogę wam się pochwalić, że miałam niedawno urodzinki i dostałam od przyjaciółki koszulkę Lewego :)) Byłam z niej niezmiernie zadowolona :D Właśnie oglądam meczyk BvB- Fortuna :) Oddaję 27 rozdział i pozostawiam go waszej opinii :) Mam nadzieję, że moje opowiadanie pomimo wszystko da się czytać. :) Wiem, że z poprzednim rozdziałem były małe problemy.. Próbowałam je naprawić, ale się nie udało.:( Wystarczy zaznaczyć tekst i da się przeczytać :)) Pozdrawiam was i do następnego :)
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział 26 Ty chodziłaś z Lewandowskim!?
,,Na to, że potrafimy razem być,
ani złotówki do dziś nie postawił nikt,
a tak naprawdę tylko ty i ja,
ani złotówki do dziś nie postawił nikt,
a tak naprawdę tylko ty i ja,
słyszymy siebie, wiemy co nam w duszy gra."
MAJA
Angela nie
wytrzymała! Mam ochotę ją zabić! Dała mój numer Robertowi, a teraz on cały czas
do mnie wypisuje. Staję się to powoli denerwujące. Usiadłam przy blacie
kuchennym i upiłam łyk gorącej kawki gdy mój telefon znów zaczął wibrować. Tym
razem Lewy się przełamał i do mnie dzwonił.
- SUCHAM!!!-
odebrałam
- Boże kochany…
Maja!?
- A kto? Święty Mikołaj?
- Gdzie jesteś?
Dlaczego uciekłaś? Co się stało, czy ja coś zrobiłem?
- Robert!!?? Czy ty
siebie słyszysz? Zastanów się nad sobą! Masz dziecko!! Rozumiesz? Masz dziecko
z inną kobietą i piszesz do mnie, że mnie kochasz i wszystko się jakoś ułoży!?
Przecież to jest chore!
- A pamiętasz co
powiedziałaś mi po wspólnie spędzonej nocy u ciebie?
- Tak. Ale nie dałam
rady. Przykro mi. Zdarza się.
- Gdzie teraz
jesteś?
- Nie powiem
ci. Nie mam ochoty na bliską
konfrontację z tobą i na dalszą rozmowę również. Bardzo cię przepraszam za całe
zamieszanie jakie wywołałam wokół twojej osoby, ale inaczej się nie dało. Życzę
ci szczęścia Robercie.. Papa..
- Ale Maa..- i nie
dokończył bo się rozłączyłam. Później wyłączyłam telefon i poszłam na
spotkanie.
ROBERT
To jest niemożliwe…..
A miało być tak pięknie. Marzyłem, miałem wielkie plany wobec niej i wszystko
się spieprzyło. Najpierw walczyłem o nią, o naszą miłość. To było trudne, a
teraz.. Teraz jest jeszcze gorzej.. Nie mam siły na nic. Anka krząta się po
moim domu. Gdy wracam po treningu cały czas mam nadzieję, że to był jakiś głupi
żart… że Anki już tu nie będzie, a
zamiast niej do mojego życia powróci Maja. Ale tak nie jest i zaczynam wątpić w
obrót sytuacji. I znów to samo. Damian płacze, Anka się na mnie wydziera, a ja
ciągle myślę o niej. Ciągle mam w głowie Maję. W nocy wyobrażam sobie, że leży
obok mnie i że mnie dotyka i całuje. Myślałem również o naszym pierwszym
pocałunku na imprezie u Matsa i o naszej pierwszej silniejszej wymianie zdań.
,,-Co to miało
być ?!
-Nic… Ja
zwyczajnie chciałam być traktowana jak każdy. Myślisz, że dziewczyny nie
potrafią grać
-Nie..
Wydaje mi się, że dziewczyny nie powinny grać”
Już wtedy
wiedziałem, że ciężko z nią będzie, ale po nocy spędzonej w kurorcie
zapomniałem o tym co łączył mnie i Ankę. Wtedy liczyła się tylko ona. I nadal
tak jest. Nie wiem co mam zrobić. To wszystko jest takie trudne. Wczoraj
zrobiłem testy DNA. Stresuję się ich wynikami, które przyjdą za jakiś tydzień,
lub dwa. Nie umiem się pogodzić z odejściem Mai. Tak bardzo chciałbym ją
odnaleźć, ale gdzie ona się ukrywa do cholery!?
- Robert!
Może byś się zajął dzieckiem. Nie słyszysz jak się drze!?
- A ty!? Co
ty będziesz robiła!? Siedziała jak zwykle cały dzień przed telewizorem!?
- Nie
interesuj się. Nie twoja sprawa!
- Nie
moja??? Ach… Czyli ja nie mam nic do powiedzenia!? Kobieto zastanów się! Przed
treningiem karmię małego, po treningu bawię się z nim i zajmuję, bo szanowna
mamusia musi sobie odpocząć. Może jeszcze NA TRENINGU będę się dzieckiem
zajmował!? CO!??- minka jej nieco zbladła po moich słowach, ale ja naprawdę mam
tego po dziurki w nosie!
- Zrobiłeś
mi dzieciaka to się teraz nim zajmij.. I tak nie masz nic innego do roboty.. Od
czasu gdy zostawiła cię ta pizda…- złapałem ją za nadgarstek i mocną ucisnąłem
- Licz się ze słowami!!
- Ałaaaa… To
mnie bolało..
- Gdyby nie
Damian już dawno bym cię stąd wypieprzył!
Naszą
awanturę przerwał płacz dziecka i dzwonek do drzwi. Ja poszedłem otworzyć, a
Damian nadal płakał. Anka ma chyba jakąś depresję poporodową, bo wszystko jest
na mojej głowie, a ona nie dość, że za nic nie płaci to jeszcze mi docina.
-Łukasz?
- Coś ty
taki zdziwiony i czemu tu taki hałas jest?
- Księżna
siedzi w salonie, a mały jak zwykle.. płacze i płacze… ręce opadają
- Dobra
chodź. Pomogę ci z dzieckiem, w końcu mam w tym wprawę.
Zaprowadziłem
Łukasza do pokoju ,, mojego synka”. W jakiś magiczny sposób udało go się
uspokoić. Malec przestał płakać, a ja nadal byłem wkurwiony.
- Mów. Co
jest?- położył Damiana do łóżka i usiedliśmy na kanapie obok
- A co ma
być!? Cholera… Anka zatruwa mi życie. Dostałem numer do Majki. Odebrała dopiero
po pewnym czasie, ale nadal nie wiem gdzie ona jest.
- A Angela
nic nie wie?
- No właśnie
nie! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nadal ją kocham.. Tęsknię za nią
jak wariat, a tak ją zraniłem. Łukasz ja mam świadomość tego, że to przeze mnie
wyjechała. Powiedziałem jej kiedyś, że jej nie skrzywdzę. Zachowałem się jak ostatni skurwysyn! Tym bardziej, że
doskonale wiedziałem o jej ,niefarcie’ w miłości. Co ja mam teraz robić!
- Jeżeli ci
na niej zależy to szukaj! Szukaj jej na wszelkie możliwe sposoby. Stary
przecież ona musiała się gdzieś zameldować i zamieszkać. Pod mostem chyba nie
kima..
- Myślisz,
że dzielą mi takich informacji?
- Jasne.
Powiesz im, że to twoja daleka rodzina i po kłopocie. Musisz sobie radzić. Tym
bardziej, że znalezienie jej nie jest wielkim problemem. Najpierw sprawdź czy w
ogóle jest w Niemczech. Mogła wyjechać za granicę. Później dowiedz się, czy
wyjechała z Dortmundu. Mogła nas wszystkich przechytrzyć i zostać tu, czemu
nie? A na sam koniec zostały ci miasta. Sprawdzaj od tych największych, wiesz
Berlin, Monachium, Frankfurt i reszta .. Będzie dobrze
- Nie wiem
jak ci dziękować. Bez twojej pomocy chyba bym wykitował.
- Nie ma sprawy.
Jeżeli masz ochotę to wpadnij jutro do nas z małym na obiad, ale nie wspominaj
o tym Ance. Ona niech sobie sama ugotuje. Ewa też martwi się o Maję., ale
ostatnio ją złapała na skaype.. Pogadasz z nią i będzie jeszcze lepiej.
- Dzięki.
Zastanowię się jeszcze.
- Nie ma nad
czym się zastanawiać. Przychodzisz i już. Na razie.
- Cześć.
Po wyjściu
Łukasza od razu złapałem za telefon i zadzwoniłem na informację. Tak
dowiedziałem się, że Majka nie wyjechała z Niemiec. Usiadłem wygodnie w fotelu
i szperałem po książce telefonicznej. Tak znalazłem numery do urzędów miast.
Łukaszowi muszę coś kupić za tą pomoc, bo odnalazłem ją. Dlaczego wybrała
właśnie Monachium? To pytanie cały czas mnie dręczyło. Na razie nie zamierzałem
nic z tym zrobić. Pomyślałem, że może znów się gdzieś wyprowadzić po mojej
wizycie u niej. Za tydzień gramy mecz w Monachium. To będzie idealna okazja to
spotkania się z nią. Już nie mogę się tego doczekać.
MAJA
-No witam
piękną panią.
-Oj Gomez,
Gomez.. Przestań bo się zarumienię- pocałował mnie w policzek
HA!.. I
teraz kolejne zdziwienie.. Skąd ja go znam ..?? Już tłumaczę. Kiedyś wieczorem
straszni mi się nudziło, więc postanowiłam wybrać się do klubu. Założyłam
seksowną, obcisłą czarną kieckę i czarne
szpilki. Wyglądałam doskonale. Moje długie brązowe włosy pozostawiłam
rozpuszczone. Delikatnie się umalowałam i poszłam obczaić jakieś fajne miejsca
o dobrym klimacie. Jedno takie szczególnie rzuciło mi się w oczy. Nie była to
żadna melina i to mi się właśnie spodobało. Weszłam i usiadłam przy barze
zamawiać dość mocny trunek. Po chwili ujrzałam, że obok mnie siedzi Mario
Gomez. Obróciłam się na krześle i zagadałam o wspólne zdjęcie. Zgodził się bez
najmniejszych problemów. Później sam zaczął mnie wypytywać o jakieś bzdury.
Postawił mi drinka i tak rozkwitała nasza znajomość. Nic specjalnego, a tak
człowieka cieszy.
- No ta jak
będzie.? Pójdziesz ze mną dzisiaj na stadion?
- Tak, ale
pod jednym warunkiem…
- Słucham
cię uważnie.
- Odstawisz
mnie do domu od razu po treningu.
- Nieeee…
Dlaczego tak wcześnie? A ja miałem takie fantastyczne plany.
-
Mianowicie- jechaliśmy już w kierunku stadionu
- Myślałem ,
że po treningu pojedziemy do mnie i…
-
Mario!!...- od razu zaczął się śmiać- Świnia z ciebie!
- Hahha… A
ty uroczo wyglądasz jak się denerwujesz… A tak właściwie to dlaczego jesteś
sama?
- A ty!?-
GOMEZ!! Wdepnąłeś mi na odcisk! Nie
rozdrapuj ran z Lewandowskiego!!- Czemu y zostawiłeś swoją laskę?
- Nie wiem
kim był twój , chłopczyk” ale musiał być strasznym idiotą, że cię zostawił, a
moja laska sama odeszła. Zachciało jej się .. Jak to ona nazwała?? AAA…
,,Czegoś nowego”!
- Troszeczkę
się pomyliłem, bo to nie mnie rzucił Lewy…- walnęłam się w czoło. On się miał o
tym nie dowiedzieć
- Ty
chodziłaś z Lewandowskim!? Kurde! No tak! Teraz sobie przypominam. Widziałem
cię kiedyś w jakimś brukowcu.
- Nie
roztrząsajmy tego ok.? Nie pytaj dlaczego, błagam. Przyjechałam tu żeby zacząć
nowe życie.
- Za tydzień
gramy mecz z BVB, więc jak chcesz to w trakcie jego trwania pociągnę go z bara
albo nogę podłoże. Będzie ubaw!
- Nie Mario…
Nic do niego nie mam. Rozstaliśmy się w pokojowych warunkach.
- Tak, wiem.
TY wyjechałaś i śladu po tobie zaginął.. Dobre- śmiał się pod nosem
-Przestań. I
tak nikomu tam na mnie nie zależało.
- Tu masz
mnie- dotknął mojego kolana
- Wiem. I
dlatego tu jeszcze jestem, ale jak ci kiedyś niespodziewanie ucieknę to się nie
przestrasz.
- Masz to w
naturze.
- Dokładnie.
Wysiedliśmy
pod stadionem. Gomez poszedł się przebrać, a ja usiadłam na trybunach. Tam
panowała troszeczkę inna atmosfera niż w BVB. Trener był rygorystyczny, a
pomimo to ceniony przez wszystkich. Mi nie wolno było się odzywać podczas
treningu. Śmiałam się w momencie gdy Muller pomachał do mnie i dostał za to
opieprz od Heynckesa.
Po treningu Thomas dźgał mnie palcem w brzuch za ten śmiech na
trybunach, a ja nadal nie umiałam się
opanować. Chłopaki byli świetni. Złapałam z nimi dobry kontakt. Najlepiej
dogadywałam się z Mario i Thomasem. W sumie to tylko z nimi miałam bliski
kontakt. Taka jak była umowa zostałam odwieziona pod same drzwi mojego
mieszkania. Chłopcy nie byli by sobą gdyby się nie wprosili na ,herbatkę’.
Wpakowali się do mojego mieszkania i zasiedli w salonie czekając na moje przyjście.
- Chłopaki, ale ja zaraz będę miała gościa.
- A kogóż to zaprosiłaś i dlaczego mu nic o tym nie wiemy??
- Nie żartujcie. Przychodzi do mnie dziewczynka na lekcje gry na
pianinie.
- Teraz tak to się nazywa… Maju bo będę zazdrosny..- Mario
skrzyżował ręce i udał obrażonego
- OJJJ….. no przykro mi- pogłaskałam go po policzku
- To jak wygląda ta twoja , dziewczynka’??- Thomas poruszył
brwiami
- Ma długie blond włosy i 10 lat, więc łapy przy sobie zboczeńcy.
- Jak ty się do nas odnosisz? To my do ciebie przychodzimy, by ci
towarzystwo dotrzymać, a ty zero entuzjazmu.
- JUPI!!!! – skakałam po salonie- A teraz możecie już iść.
- Spinaj dupsko Gomez bo tu nas nie chcą!
- Zrekompensuję się jakoś za to.- spojrzałam na nich- obiecuję.
- Ja nawet wiem w jaki sposób to możesz zrobić- brunet złapał mnie
delikatnie za biodra
- Sadówka!
Chłopaki już poszli, a ja po zamknięciu za nimi drzwi miałam udać
się do kuchni. Niestety nie zdążyłam, ponieważ mój dzwonek zaczął grać melodię.
Odwróciłam się na pięcie i otworzyłam drzwi. Stała za nimi moja nowa uczennica
Sophie.
- Witaj. Wejdź do salonu i rozgość się, a ja zaraz do ciebie
przyjdę.
- Dobrze.
Dziewczynka była wyraźnie czymś oszołomiona. Usiadła na kapanie i
wpatrywała się we wnętrze mojego skromnego mieszkanka.
- Proszę pani mam takie pytanie.
- Tak.
- Ono jest takie bardziej prywatne i ja nie wiem czy powinnam.- poruszała nerwowo
palcami u rąk
- Mów śmiało i prosto z mostu. Nie musisz się niczym krępować.
- Czy pani ma chłopaka piłkarza? Bo jak szłam po schodach to
takich dwóch wychodziło od pani z mieszkania.
- Nie. Nie mam chłopaka piłkarza. Ja w ogóle nie mam chłopaka. To
są moim dobrzy przyjaciele.
- WoW! Fajnie. Też bym chciała mieć przyjaciela piłkarza. A
załatwi mi pani autograf?
- No jasne. Nie ma żadnego problemu. A tera siadaj przy pianinie i
graj tego co się nauczyłaś ostatnio.
Sophie ma bardzo duży talent. Jeżeli jest uparciuchem to w
przyszłości może wyjść,, na ludzi”. Właśnie odprowadziłam ją do wyjścia, a sama
ubrałam obcisłą niebieską sukienkę i beżowe szpilki. Umówiłam się z Mario i
Thomasem na wyjście do klubu. Podczas lekcji dostałam od Gomeza sms’ ka z
pytaniem o imprezę. Na takie wyjścia mnie nie trzeba długo namawiać.
Przyszykowanie się zajęło mi ok. godziny. Ładnie się umalowałam, założyłam na ramiona
marynareczkę i wyszłam do klubu. Mieli na mnie czekać przed nim, ale gdy
dotarłam nikogo tam nie było. Rozejrzałam się dookoła i poczułam kogoś dłonie
na moich pośladkach.
- Muller !!! – dostał ode mnie w twarz
- Oj przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. –zaczął się do mnie
szczerzyć.
- No to jak Maju? Rekompensujesz się ??
- Mogę wam postawić dobrego drinka, jeżeli macie na niego ochotę.
- Z tobą możemy pić zawsze i wszędzie.
Czas na imprezie leciał niesamowicie szybko, dosłownie mgnieniu
oka. Wypiłam z piłkarzami chyba z 5 potężnych drinków. Były takie ładne i
kolorowe, aż chciało się pić. Zostałam wprowadzona do domu przez dwóch pół
przytomnych mężczyzn. Chwiali się na nogach i nie mogli złapać równowagi. W
sumie to chyba ja ich przyprowadziłam do mojego mieszkania, a nie oni mnie.
Położyłam na kanapie w salonie i razem z nimi się tak uśpiłam.
Rano obudziły mnie promyki słońca przebijające się przez nie
zasłonięte okna. Spałam dość dziwnie, ponieważ moja pozycja była nie do
określenia. Leżałam pomiędzy chłopakami z nogą na Gomezie i głową na klacie
Mullera. Mario obejmował mnie w pasie swoją ręką dotykając przy tym nogi
Thomasa, a ten miał głowę naprzeciwko głowy Mario. Gdyby teraz ktoś nam zrobił
zdjęcie wyszłoby bardzo komiczne. Nie budząc ich odłożyłam na bok rękę Mario,
zdjęłam z niego nogę i powędrowałam do kuchni przygotować coś do jedzonka. Gdy
skończyłam oni zaczęli się już budzić. Usłyszałam przerażony głos Mullera i
szybko pobiegłam do salonu.
- Co się stało?
- Dlaczego nikt mi się powiedział, że śpię obok Gomeza!?
- A kiedy niby miałam ci to powiedzieć!? O co w ogóle chodzi!?
- Ten pajac chciał mnie pocałować przez sen!!- krzyczał wkurzony
Mario- wydawało mi się, że to ty, dlatego dotknąłem jego włosów i wtedy
otworzyłem oczy.
- Fuuuuuuu…..- przymrużyłam lekko oczy- Ohyda. Nie dość, że zboczeńcy
to jeszcze pedały.
- Przestań! Nie jestem pedałem! Miej pretensje do Thomasa, że mnie
podrywa i nie bądź teraz zazdrosna.
- Ja!? Zazdrosna!? Chyba ci się coś w główce poprzewracało !?-
puknęłam go w czoło
- No przecież widzę , że ci się podobam.- zaczął się do mnie
zbliżać
- MARIO!!! Bo będę zmuszona cię wyprosić i wtedy zostanę sam na
sam z Thomasem, a wtedy to ty kochaniutki będziesz zazdrosny, a nie ja!
- No dobra, sorki… Już się nic nie odzywam.
- Zrobiłam śniadankooo… Macie może ochotę!?
- Skarbie. Jesteś nieoceniona- Gomez pocałował mnie w policzek, a
ja ścięłam go wzrokiem
- Gęba na kłodkę- stanął i zasalutował
- Wybaczam. Nie denerwuj się tak, bo ci jeszcze żyłka pęknie.
- A ty Muller co taki zmęczony życiem jesteś? – spytałam
załamanego kolegę
- Ja!? Co wy pieprzycie!? Jestem ujarany ! Kocham życie ! – zaśmiał się ironicznie
- YYYYyyyyy… - popatrzyliśmy się na siebie z Mario i wybuchnęliśmy
śmiechem. Po słowach Thomiego nie mogliśmy się opanować. Na sam koniec brunet
wylał sobie na spodnie sok i miał je całe mokre w kroczu. Wtedy Thomas się
rozweselił, a ja mało by brakowało, a posikałabym się ze śmiechu.
_________________________________________________________________
Jest już 26 i zbliżam się do końca :)) Tak jak mówiłam. Rozdziały teraz dodaję w sobotę. Mam do was pytanie:) Gdy skończę pisać to opowiadanie chcecie abym napisała coś nowego?? Mam już wstępne plany na kolejnego bloga :) Wszystko zależy od was :D
Mówię wam jak strasznie się stresuję egzaminami gimnazjalnymi.. Jestem strasznie zdenerwowana. W drugi dzień ich trwania jest mecz BVB z Realem i moje urodziny. Piszę wtedy Matematykę i przyrodnicze. Najważniejsze dwa dla mnie :** Nie będę was już tym zanudzać. Życzę wszystkim gimnazjalistką powodzenia podczas pisania, a tym którzy mają to z głowy, lub dopiero ich to czeka udanego weekendu :**
POZDRAWIAM :* <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)