,,Siedzę wieczorem ogarnięty moją
ciszą,
oni nie słyszą, a ja - tak jak w transie
Te proste dźwięki mnie kołyszą,
nade mną chmury wiszą,
wszystko jest takie łatwe i paradoksalne”
oni nie słyszą, a ja - tak jak w transie
Te proste dźwięki mnie kołyszą,
nade mną chmury wiszą,
wszystko jest takie łatwe i paradoksalne”
MAJA
Już nic nie jest takie jak powinno być. Siedzę sama w domu i
wlepiam wzrok w okno. Wypatruje choć cienia szansy na odbudowanie naszego
związku, ale niestety… nie widzę go. Telefon cały czas dzwoni. Dzwoni już tak
od tygodnia. Jak nie sms, to moja ulubiona piosenka. W moim domu istnieje
jeszcze jedna ,, muzyka” jest nią dźwięk dzwonka do drzwi. Robert wystaje pod
moim mieszkaniem i najczęściej wali w drzwi pięściami, ewentualnie krzyczy, że
mnie kocha i nie odpuści dopóki go nie wpuszczę.
Przełamałam się. Znów przyszedł i robił to co zwykle.
Otworzyłam drzwi i pierwszy raz od tygodnia spojrzałam na niego.
- No nareszcie.- przytulił mnie- mogę? Błagam.
- Wejdź. Napijesz się czegoś?
- Nie. Nie chcę nic do picia, ani do jedzenia. Chcę żebyś
usiadła obok mnie i porozmawiała ze mną. Nie uważasz, że już czas na to?
- Dobra. To posłuchaj co ja mam ci do powiedzenia, a dopiero
później będziesz moje słowa komentował, ok.?
- Dobrze skarbie.- złapał mnie za rękę
- Sam dobrze wiesz, że nasz związek nigdy nie był idealny i
nie miał głębszego sensu. Robert ja przesiedziałam w tym mieszkaniu cały
tydzień robiąc sobie przerwę wtedy, gdy musiałam wyjść po bułki do sklepu.
Siedziałam w domu i patrzyłam się w okno. Rozmyślałam o tym co jest i co było.
Wiesz do jakiś wniosków doszłam? Że niepotrzebnie się tak na ciebie napaliłam.
Jak tu przyjechałam to kompletnie nic nie wiedziałam o piłce. Później poznałam ciebie. Zawróciłeś mi
w głowie. Postawiłam sobie warunek, że muszę cię mieć. Po tym zdarzeniu na imprezie
było twoje porwanie i mój pierwszy raz. Robert to była najcudowniejsza chwila
jaka przeżyłam. Ja nigdy się tak nie czułam.- mówiłam, płakałam i coraz mocniej
ściskałam jego dłoń- Gdy to już przeminęło ty musiałeś wszystko spieprzyć.
Zaliczałeś panienki jak leci. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego jak ja się
czułam!? Jak kolejna dziwka, którą bzyknął sam Robert Lewandowski! W momencie
naszego kolejnego zbliżenia wydawało mi się, że to co dobre to przed nami.
Myliłam się. Spieprzyłeś mi życie Robert! Najpierw zawróciłeś w głowie, a na
sam koniec sprawiłeś mi więcej bólu niż moi poprzedni partnerzy.
- Wiem, że cię zraniłem.. Nie mam nic na swoje
usprawiedliwienie. Maja ja cię kocham! Kocham cię nad życie! Nie wystawałbym
codziennie pod twoim oknem gdybym cię oszukiwał. Kochanie zrozum ja nie wiem
czy to jest moje dziecko! Miałaś się dowiedzieć o tym..
- Na samym końcu tak!? Zrobiłeś ze mnie idiotkę!
- Nie ! Miałaś się dowiedzieć wtedy kiedy to ja będę miał
100 % pewność. Bądźmy razem. Nie zostawiaj mnie tak.
- Sam na własne życzenie zepsułeś to co się budowało. Nie
miej do mnie pretensji.
- Ale nie mam. Wiem jak możesz się teraz czuć. Majuś błagam
spróbujmy… Daj nam chociaż cień szansy.
Cień szansy!? Właśnie o tym dzisiaj rozmyślałam. O tym
głupim ,, cieniu szansy” myślę już
tydzień i nadal nie umiem go odnaleźć.
Może zagubił się gdzieś w tłumie? Może
jest na wyciągnięcie ręki, ale jednak za daleko by go przyciągnąć do siebie?
Może chowa się za mną albo jest obok mnie? Sęk w tym, że ja nie umiem się do
niego zbliżyć. Gdy obok mnie jest Robert
wszystkie wspomnienia wracają. Nie umiem ukryć tego, że go kocham! Tak się nie
da! Mówiłam o tym wcześniej: miłości nie umiera od razu, ona nadal w nas żyje.
To tylko my staramy się na siłę ją od siebie odepchnąć. Pójść inna drogą i nie
stąpać wciąż po tej, która wygląda jak szwajcarski ser.
- Dla nas nie ma już szansy..
- Maja co ty pleciesz? No pewnie, że jest. Teraz twój krok.
I znów to samo. Mój
krok? Cholera jasna, dlaczego on zostawia mnie ciągle ze słowami do przemyślenia?
Mój krok.. Hmmm… Z pewnością zależy on od tego, które drzwi najpierw wybiorę.
Jedne są puste z nową karta na koncie i nadzieją na nowe, ale czy lepsze
życie?? Mówią, że nadzieja matką głupich.. Może coś w tym jest? Drugie zaś to te za którymi stoi
Lewy. One pokazują stary świat z mnóstwem ran i niedokończonych spraw, ale
prawda jest taka, że ja chyba kocham to życie. Jestem osobą wielokrotnie
zranioną przez los. Nie wierzę już w to, że może mi się kiedyś ułożyć.
Widocznie zostałam stworzona do tego by faceci się mną bawili jak każdą nowo
nabytą zabawką.
- I jak?? Powiedz, że się zgadzasz. Zrobię wszystko by było
lepiej niż wcześniej. Pomyśl o nocy w hotelu.. Pomyśl o tym ile dla mnie
znaczysz..
- OK.! Zgadzam się! Ale nie ciesz się za bardzo. Teraz już
nie będzie tak jak dawniej. Ja nie dam ci się tak traktować. Od dziś koniec z
kłamstwami i oszustwami. Mówimy sobie wszystko nawet tą najgorszą prawdę,
jasne?
- Tak! Myszko nawet nie wiesz jaki jestem teraz szczęśliwy!-
Przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek
- Robert! Jest jeszcze jedna sprawa. Nie chcę żeby Anka z
tobą mieszkała. Nie wiem. Wynajmij jej pokój w hotelu czy coś. W każdym bądź
razie nie chcę jej u ciebie widzieć.
- Tak jest pani sierżant! Czy mogę u pani zostać na noc?
- Nie rozpędzaj się tak !
- Dobrze, ale pozwól mi tu dziś z tobą zostać. Chcę się
nacieszyć chwilą. Jestem tak szczęśliwy, że..- wziął mnie na ręce i kręcił się
dookoła, miałam wrażenie, że zwariował
- Aaaaa… Robert!... Hahhahah.. Postaw mnie na podłodze-
cieszyłam się, że mu wybaczyłam. Strasznie go kocham, ale pomimo wszystko i tak
cały czas myślałam o tym co będzie wtedy gdy okaże się, że to jednak jego
dziecko.
- Siadaj. Zrobię nam kolację.
- Przecież mówiłeś, że nie chcesz ani nic do picia, ani do
jedzenia??- patrzyłam na niego i przygryzłam dolną wargę
- Skarbie.. Nie łap mnie za słówka- podszedł i
pocałował mnie w usta
I wtedy się zaczęło. Całował mnie i całował. Nie mogliśmy
się od siebie oderwać. Nasze chwile czułości przerwał dźwięk jego telefonu.
Zerknął na wyświetlacz i popatrzył na mnie.
- Anka?..- Nie odpowiedział i odebrał. Byłam na niego tak
wściekła! Emocje opadły mi w momencie gdy usłyszałam to co powiedział.
- Słucham!... Przestań
pieprzyć… Nie! Nie wracam dzisiaj na noc!... A co mnie to obchodzi! Słuchaj
Anka. Maja mi wybaczyła jestem szczęśliwy. My nigdy nie będziemy razem,
rozumiesz!? To jest rozdział zakończony! Już od dawana nie ma nas! Teraz mam
swoje życie, a ty pakujesz się w nie z brudnymi butami!... A daj mi święty
spokój i wiesz co jeszcze!? Jak wrócę do domu nie chcę cię widzieć! Masz
wieczór, noc i przedpołudnie do załatwienia sobie jakieś lokum!.... Nie! I nie
dzwoń więcej bo i tak nie odbiorę! Ciao…
-WoW! Nie wiedziałam, że potrafisz tak o nas walczyć!
- O ciebie to w każdej sprawie jak lew! Parę tygodni temu
przez to przebili mi opony .. Przez moją miłość do ciebie.
- zaraz się poryczę..
- Ale dlaczego?? Bo cię kocham?
- Taaakkk….
Wieczór, a raczej noc zakończyła się tak jak przypuszczałam.
Spaliśmy razem, ale zanim poszliśmy spać to….. to było bardzo przyjemnie. Byłam
szczęśliwa. Niestety to był dopiero początek piekła. W nocy dostałam sms’a.
,, Ty dziwko! Nie pójdzie ci to płazem! Już ja się o to postaram!
Pamiętasz jak mówiłam, że nie daruję ci rozpieprzenia mojego związku? Pragnę
dotrzymać to co wcześniej wypowiedziałam. Możesz już się zacząć pakować, bo w
Dortmundzie jest miejsce dla jednej z nas i z pewnością nie jesteś nią ty!!”
Zastanawiałam się czy zostawić to i się nie przejmować, czy
może pokazać to , że ja też jestem silną kobietą potrafiącą walczyć o swoje.
Robert jeszcze słodko spał. Zrobiłam mu zdjęcie i dołączyłam je do smsa,
którego Anna otrzymała w odpowiedzi:
,, Wydaje ci się, że tak łatwo mnie stłamsisz?. O nie kochana! Ze mną
tak łatwo nie wygrasz! Tym bardziej, że on teraz leży obok mnie, a nie
ciebie. To nie twojego ciała jego ręce
dotykały w nocy, nie twoje usta czuły ciepło jego warg! Pociąg do Polski już
odjeżdża. Radziłabym wsiąść do niego
teraz, bo później może być już za późno !”
Pomimo wszystko te słowa nie wyrażały mojego zdenerwowania.
Chciałam uciec stamtąd i zabrać ze sobą Lewego. Niestety wszystko było za
bardzo skomplikowane.
~~**~~
ROBERT
Rano obudziłem się obok dziewczyny mojego życia. Dotykałem
dłonią jej policzka i odkrytego ramienia. Nie budząc jej poszedłem wziąć
prysznic. Później poszedłem do kuchni przygotować pyszne śniadanie. Otworzyłem
lodówkę. Stałem tak przez chwilę przyglądając się pustce jaka w niej panowała.
Gdy zamykałem jej drzwiczki moim oczom ukazała się Maja.
- Matko! Ale mnie wystraszyłaś!
- Naprawdę tak tragicznie wyglądam z samego rana?- powiedziała
i zaczęła się śmiać widząc moją minę
- Nie skarbie. Jak zwykle pięknie.
Podczas przygotowywania posiłku zaczął dzwonić mi telefon.
To była Anka. Nie chciałem odbierać, ale coś podpowiadało mi, że jednak muszę z
nią pogadać.
- Tak?.,.. Ale jak to!? Dobrze. Już jadę. Zaraz tam będę!!!
Maja patrzyła na mnie. Wiem, że czekała na wytłumaczenie. Ja
szybko złapałem za kluczyki i zakładałem buty.
- Robert co się stało?
- Anka jest w szpitalu. Muszę tam jechać. Podobno coś nie
tak z dzieckiem.
- Czekaj! Jadę z tobą.
Zdziwiło mnie to. Nie wiem dlaczego sama wyszła z taka
propozycją. Cieszyłem się, że nie zostawiła mnie samego w tym bagnie.
Wsiedliśmy do auta i udaliśmy się jak najszybciej do szpitala. Wchodząc
zaczepiłem pierwszego lepszego lekarza. Okazało się, że on prowadzi ,
przypadek’ Ani. Dowiedzieliśmy się, że trafiła ona do szpitala po przenoszeniu
bagaży. Cholera! Jaki ja byłem głupi. To wszystko moja wina. Gdybym nie kazał
jej się wyprowadzić to wszystko byłoby teraz w normie. Siedzieliśmy na
korytarzu i czekaliśmy na dodatkowe informacje.
MAJA
Pojechałam z nim, ale sama nie wiem po co. Teraz siedzę na
korytarzu bez makijażu, fryzury i czego kol wiek innego, co spowodowałoby żebym
wyglądała jak człowiek. Zaczęłam zasypiać na ramieniu Roberta gdy nagle z sali
została wywieziona Anka. Jakiś lekarz krzyczał coś, że zaczęła rodzić. Robert
nie mógł się opanować. Łaził po korytarzu w te i z powrotem. Przeprosiłam go na
chwilę i poszłam do łazienki. W torebce miałam szczotkę i tusz do rzęs więc się
troszeczkę ogarnęłam. Wróciłam do niego i zaczęłam uspokajać. Nic do niego nie
trafiało. Cały czas gadał, że to jego wina, a ja nie mogłam już tego
wysłuchiwać.
Wtedy było już po wszystkim. Anka leżała na swojej sali, a Robert
poszedł zobaczyć dziecko. Ja jeszcze przez chwile siedziałam i zbierałam myśli.
Czułam się beznadziejnie. Stanęłam przed salką noworodków i widziałam jak
Robert trzyma na rękach to maleństwo. Łza spłynęła mi po policzku. Dotknęłam
szyby dłonią i zaczęłam się oddalać. Teraz już wiedziałam, że Stachurska ma
racje, ja z nią nigdy nie wygram! Tym bardziej teraz kiedy to Lewy jest
szczęśliwym ojcem, a ona matką.
Wychodząc ze szpitala złapałam taksówkę. Nie mówiłam nic
Lewandowskiemu, że wychodzę. Nie chciałam by się wypytywał po co, dlaczego itp.
Pojechałam do domu i zaczęłam się pakować. Już nic mnie nie trzymało w
Dortmundzie, no chyba, że Angela i rodzice, ale w tamtym momencie nie myślałam
o nich. Już od dawna miałam ustalony plan B, o którym nikomu nie mówiłam.
Gdy wszystko już miałam spakowane usiadłam na łóżku i
odczytałam jeszcze raz sms’a od Anny. W pamięć zapadły mi jedynie te słowa:,,(…)
bo w Dortmundzie jest miejsce dla jednej z nas i z pewnością nie jesteś nią
ty!!”. Miała racje. Szybko odpuściłam i dałam za wygraną. Stłamsiła
mnie!! A ja musiałam się to tego przyznać.
Postanowiłam nie zostawiać po sobie żadnego śladu. Nie pisałam żadnych
listów, ani sms’ów. Po zamówieniu taksówki wyjęłam kartę z telefonu i
wyrzuciłam ją do kosza. Całkowicie odcięłam się od tego świata, pozostawiając
daleko w tyle rozdział znany pod nazwą ,, DORTMUND”.
Wsiadłam do taksówki i ruszyłam. Mój cel? Nikt z was by się
tego nie spodziewał… Hmmm… Moim celem było Monachium. Tak. To Monachium.
Stolica Bawarii. Znana z wielkiego klubu piłkarskiego pt. Fußball-Club
Bayern München. Od czasu gdy piłka
zagościła w moim życiu na dobre ta nazwa nie była mi obca. Z resztą Robert
opowiadał mi o wszystkich klubach, tego nie mógł ominąć. Wysiadłam w centrum,
zapłaciłam i podziękowałam za transport. Musiałam poszukać sobie jakieś
mieszkania. Rodzice przelewali mi na konto niezłe sumy pieniężne, więc na brak
środków nie mogłam narzekać i pozwolić sobie na wysoki standard życia.
Rozglądałam się za jakimiś mieszkaniami do wynajęcia. Jedno przypadło mi
szczególnie do gustu. Znajdowało się obok słynnej Alianz Areny. Poszłam, a
raczej przyczłapałam się z walizkami na przegląd mieszkanka. Zrobiło na mnie
piorunujące wrażenie.
- To jak? Bierze
pani?- spytał deweloper
- Tak. Biorę.
Troszkę tu pozmieniam i będzie idealne.
- Cieszę się. W
takim razie tu ma pani do mnie kontakt. W razie czego proszę dzwonić. Acha ….
Za czynsz płacimy na koniec każdego miesiąca.
- Znakomicie.
Facet już poszedł, a
ja zaczęłam robić ogólne porządki w moim nowiuteńkim mieszkanku w Bawarii.
ANGELA
Wyszłam do parku
zaczerpnąć świeżego powietrza i zastanawiałam się co teraz robi Majka.
Dzwoniłam ale nie odbierała. Myślałam, że jest zajęta i oddzwoni później, ale
nic takiego się nie wydarzyło. Czekałam na jej telefon pół dnia, aż w końcu
zadzwonił do nie Lewy.
- No siemka.. Czemu
Maja nie odbiera telefonu..
- Boże to jej nie ma
u ciebie!?- był strasznie zdenerwowany
- Nie. A czemu
miałaby być?
- Byliśmy dzisiaj w
szpitalu, bo Anka urodziła. Poszedłem zobaczyć dziecko, a jak wyszedłem na
korytarz jej już tak nie było. Szukałem po toaletach, aż w końcu wróciłem do
domu. U mnie jej nie było więc pojechałem do niej. Tam pocałowałem klamkę i
miałem nadzieję, że jest u ciebie.
- No u mnie jej nie
ma, ale może wyszła na miasto?
- Miejmy nadzieję,
że tak. Strasznie się o nią boję.
- Robert spokojnie.
Pewnie zaraz wróci i wszystko będzie ok.
- Obyś miała racje.
Rozłączył się. Swoją
drogą też się zaczęłam tym przejmować. Majka nigdy nie wywijała takich numerów.
Zawsze oddzwaniała. Coś chyba musiało się stać. I wtedy dowiedziałam się co.
Dostałam widomość od nieznanego numeru:
,, Nie martwcie się
o mnie. Wyjechałam z Dortmundu i nie namawiaj mnie, bo i tak tam nie wrócę.
Powiedz Robertowi, że życzę mu szczęścia. Mam nadzieję, że ty i Mario również
ułożycie sobie życie. Moi rodzice już wiedzą o tym, że mnie nie ma. Nie pytaj
mnie gdzie jestem, ponieważ i tak się nie dowiesz. Obym tu ułożyła sobie życie.
A i jeszcze coś. Nie dawaj tego numeru Lewemu. Nie chcę żeby do mnie
wydzwaniał. Całuję Maja :*”
Wydaje jej się, że
jedna durna wiadomość wszystko załatwi. Jestem na nią wściekła, a to wszystko
to jedna wielka paranoja. Jak ona mogła tak z dnia na dzień bez pożegnania
zostawić wszystko i wyjechać Bóg wie gdzie!? Co ona sobie wyobraża!? Wiem
jedno, że ta sprawa z Lewym mocno ją przycisnęła. Zwyczajnie nie dała rady, a
skoro tam ma jej być lepiej.. No cóż. Trzeba się pogodzić z tym, że jej tu nie
ma.
~~**~~
MAJA
Nastał piękny dzień
w Monachium. Nie sądziłam, że tu może być aż tak pięknie. Za oknem mam cudowny
widok. Wysokie budynki z czerwonymi dachami, wysprzątane ulice, ogromny park i
oczywiście stadion. Dzisiaj jest dzień, w którym to idę poszukać sobie jakiejś
roboty. Mam nadzieję, że dla osoby z moim wykształceniem znajdzie się jakaś
odpowiednia fucha. Było 25 stopni na dworze, więc postawiłam na spódniczkę,
bluzkę na ramiączka i szpilki ( w końcu muszę pokazać się pracodawcy z jak
najlepszej strony). Wyszłam z mieszkania zamykając dokładnie wszystkie zamki. Spacerowałam
długimi i wąskimi ulicami. Idąc tak trafiłam na ogłoszenie, które widniało na
drzewie.
,, Poszukuję
pracownika . Przyjmę osobę do pracy w supermarkecie i lodziarni”
Długo się nie
zastanawiałam. Chwyciłam za telefon i wystukałam na nim numer napisany poniżej
ogłoszenia. Umówiłam się na spotkanie w pobliskiej kawiarence. Poszłam tam od
razu. Zamówiłam sobie kawę i czekałam na przybycie …. W sumie to nie wiem kogo.
Nagle wszedł do kawiarni wysoki i szczupły mężczyzna. Był dość dobrze zbudowany.
Widziałam, że kogoś poszukuje więc wstałam i się przedstawiłam. To był właśnie
facet od ogłoszenia. Niestety nie przedstawił mi korzystnej oferty, ponieważ on
szukał kogoś na rozładunek towaru i kręcenia lodów, jak kol wiek to brzmi.
Szukałam cały dzień,
ale nic nie było dla mnie. Jak nie jakieś treserki psów, to jeszcze sprzątanie
ulicy. Niby praca nie była mi potrzebna, ale ja musiałam się czymś zająć.
Odciągnąć od siebie myśli o Robercie i postarać się zapomnieć. Gdy wracałam już
zrezygnowana do domu natrafiłam na matkę z córką. Siedziały na ławce obok
ogłoszenia, które właśnie czytałam. Podsłuchałam kawałek ich rozmowy
- Mamo… no proszę ..
zgódź się..
- Nie. A z resztą
gdzie ja ci teraz znajdę lekcje gry na pianinie, zastanów się! Zaczęły się
wakacje. Wszyscy nauczyciele wyjechali na urlop.
- No to ja poszukam
w Internecie… Proszęęee…- dziewczynka strasznie błagała mamę o pozwolenie i
chęć zainteresowania się tematem. Wtedy wpadłam na genialny pomysł.
- Przepraszam, że
przeszkadzam- przerwałam im- przypadkowo podsłuchałam fragment rozmowy. Ja
umiem grać na pianinie. Właśnie zaczęłam studia muzyczne, więc jeżeli miałaby
pani ochotę to ja z chęcią nauczę pani córkę grać.
- Naprawdę??
- Tak. Właśnie
szukam pracy żeby się oderwać od rzeczywistości. Muzyka to jedyne co mi
zostało. Jeżeli byłaby pani chętna to ja z wielką przyjemnością podejmę się
wyzwania.
- Zastanowię się. Na
razie niech mi pani zostawi swój numer kontaktowy, dobrze?
- Pewnie. Już go
pani daję.
I w taki właśnie
sposób zaczęłam swoją przygodę nauczycielską. Oprócz tej dziewczynki, która
miała na imię Ann przychodziły do mnie różne osoby. Musiałam oczywiście w biegu
kupić sobie pianino, ponieważ moje pozostawiłam w Dortmundzie. Wszystko
układało mi się fantastycznie. Zarabiałam całkiem niezłe pieniądze. Za nie
kupowałam bilety i w wolnych chwilach wybierałam się na mecze. Zaczęły mnie już
męczyć , bo za każdym razem Bayern stawał się niepokonany. Chłopaki naprawdę
bardzo się starają. Codziennie również otrzymywałam sms’a od Angelii, że Lewus
o mnie wypytuje i że się martwi. Kiedyś mi nawet wysłała jego zdjęcie z
dzieckiem. Dali mu na imię Damian tak jak zawsze ja chciałam żeby mój synek
miał na imię. Pisała również o sukcesach na planie filmu i o zbliżającej się
premierze. Już nie mogłam się jej doczekać. Wypytywała o mnie, jak się czuję i
takie tam, a ja za każdym razem odpisywałam, że jest ok. pomimo tego, że wcale
tak nie było. Nie mogłam wypełnić pustki po Robercie. Staram się ale nie daję rady. Właśnie wtedy na mojej drodze stanął ktoś kto
za wszelką cenę będzie się starał załatać mi tą wielką dziurę, która powstała
po rozstaniu z Lewym.
________________________________________________________________
Moje drogie :) Ze względu na fakt, o którym pisałam wam w notce pod zeszłymi rozdziałami postanowiłam zmienić termin dodawania ich :)) Teraz będą się one pojawiały W SOBOTY!!! Ogłaszam wszem i wobec, że kolejny rozdział jednak się pojawi :) Specjalnie dla was zmieniłam ten układ. Pomyślałam, że nie będę was obciążać moimi egzaminami i dodam rozdziałki w soboty :)) Pozdrawiam ws serdecznie :* Dziękuję za każdy miły komentarz i do następnego :)) Buziole :** <3
Macie ode mnie mojego przystojniaka, który zawsze poprawia mi humorek :**
Niee a już myślałam ze bd razem a tu nici żeby sie tylko wszystko ułożylo
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://teodorczyk-moim-swiatem.blogspot.com/
hahah, jeśli chodzi o zdjęcie, to od dwóch dni jest na mojej tapecie :D nie wiem dlaczego, ale jakoś zaintrygowało mnie to zdjęcie.. okej, nie pogrążam się już, bo ktoś uzna, że jestem jakaś nie tego.. :D jeśli chodzi o rozdział, to wspaniały (♥) od strony technicznej, choć smutny bardzo od strony treści.. myślałam, że jednak wszystko się ułoży :c kiedy to czytałam, to aż powstrzymywałam się od płaczu, z racji tego, że mama siedzi na przeciwko. gdyby nie ona, to pewnie już bym buczała.. ;> już nie mogę doczekać się kolejnego! KC! :**
OdpowiedzUsuńAle się porobiło , mam nadzieję że jeszcze się zejdą ; D Jakieś wydarzenie na którym się spotkają ;d Nwm ;d Świetny rozdział ! ; D
OdpowiedzUsuńOni są dla siebie stworzeni ;d
Cudowny rozdział jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńAle się porobiło o.O
Czekam na kolejny :)
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/04/rozdzia-64.html mile widziany komentarz :]
Pozdrawiam!
Cudo! Rozdział świetny, tylko nie mogę pogodzić się z myślą, że Lewy ma dziecko i Maja już z nim nie jest ;( Uwielbiam ich razem! Oni muszą być jeszcze parą! ♥
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY ROZDZIAŁ JAK I CAŁY BLOG *.* czekam na następny ! :3
OdpowiedzUsuń