I już...
Wylądowaliśmy. Wzięliśmy swoje bagaże i popędziliśmy prosto do czerwonego auta
mojego wujaszka.
- Witajcie kochani! Jak miło mi was widzieć! Po wielu latach waszej nieobecności dużo się zmieniło.
- Cześć wujku! - podeszłam i uściskałam go
- Ale ty wyrosłaś.
- Tak! Maja bardzo się zmieniła- powiedziała moja mama
- Chodźmy już, bo moja żoneczka się za wami stęskniła.
Mówiąc to zabrał od nas bagaże i pojechaliśmy do jego domciu. Jak byłam mała
często przyjeżdżaliśmy tu na wakacje. Ja siedziałam i bawiłam się zawsze
z moim braciszkiem Marco. Byliśmy nierozłączni. Gdzie on tam i ja.. Czasami go
to pewnie irytowało, ale ja bardzo lubiłam spędzać z nim czas. Mam nadzieję, że
znalazł sobie jakąś dziewczynę :) Heheh...
Po jakiś 20
min. byliśmy już na miejscu..
- Wszelki Duch Pana Boga chwalił .. Kogóż to mi mój mężuś przywiózł... Wejdźcie i rozgośćcie się:) Nie mogłam się was doczekać.
Wszyscy
przywitali się z ciocia i czuli jak u siebie w domu. Usiedliśmy przy stole,
piliśmy gorącą czekoladę i opowiadaliśmy o tym co w Polsce i w Niemczech. W
domu było jednak bardzo cicho. Brakowało mi kogoś... Tym kimś był mój
braciszek. Poczekałam na odpowiedni moment
- Ciociu??
- Tak skarbie...
- Gdzie jest Marco?
- Marco już z nami nie mieszka…
Gdy moja
ciotka oznajmiła mi, że mój kochany braciszek się wyprowadził mina mi zbladła.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Ale nie martw się. Powiedziałam mu, że dzisiaj przyjeżdżacie. Bardzo się ucieszył i obiecał, że zaraz po treningu do nas zawita.
- Po jakim treningu?- byłam lekko zdziwiona, czego ja się jeszcze dzisiaj dowiem
- Marco jest piłkarzem. Gra w Borussii Dortmund .
- W czym gra?? I jak to jest piłkarzem??
Fakt, że
Marco zawsze kochał piłkę, ale piłkarzem… Kurde nie spodziewałam się tego. Ja
nigdy nie interesowałam się piłką nożną. Nie znam klubów i piłkarzy. Z
braciszkiem często się porozumiewałam … Telefonicznie i przez skype. Nigdy mi
się nie chwalił, że jest piłkarzem.. I nagle rozległ się głośny dzwonek do
drzwi..
- Witaj synku. Wejdź.
- Przyjechali już ??
- Tak. Siedzimy w salonie i rozmawiamy.
Wszedł z
wielką torbą zawieszoną na ramię i witał się z moimi rodzicami..
- Dzień dobry. Czy my się znamy??- patrzył się na mnie i głupawo uśmiechał
- Cześć wariacie ! Strasznie mi cię brakowało.. Ale należy ci się porządne lanie..
- A to niby dlaczego??
- Ty już dobrze wiesz-mówiąc to patrzyłam na jego torbę
- A to!... Hehhehe… Nie chciałem się chwalić.. Z resztą myślałem, że wiesz..
- Ciekawe skąd miałabym to wiedzieć?
- W Polsce z pewnością pokazują mecze reprezentacji Niemiec…
- Ale ja owych nie oglądam…
Z naszej
wymiany zdań wyrwała nas mama Marco
- Jakie plany na dzisiejsze popołudnie??-patrzyła na nas z zaciekawieniem
- Umówiłem się z kumplami z drużyny. Z chęcią zabiorę ze sobą Maję.
- Nieee… Dziwnie się będę czuła… Jako jedna dziewczyna w gronie samych facetów..
- Daj spokój! Idziesz i już ! Nie będziesz całego czasu w Dortmundzie marnowała na siedzeniu u moich rodziców.
Tak więc..
Nie miałam wyboru. Razem z Marco byliśmy jeszcze u jego rodziców jakieś 2
godziny. Później wyszliśmy na zewnątrz, on zaprezentował mi swoje auto i
pojechaliśmy na umówione spotkanie…..
Jechaliśmy
tak ok., 20 min. Nie było dużego ruchu na drodze dzieki czemu byliśmy przed
czasem. Weszliśmy do baru, zamówiliśmy sobie coś do picia czekaliśmy na resztę
bandy. Czas mijał bardzo szybko, a ich jeszcze nie było.. I nagle do baru
weszło pięciu wysokich i dobrze zbudowanych mężczyzn. Usiedli przy naszym
stoliku i także złożyli zamówienie.
- Marco przedstaw nam koleżankę…
- A tak..- był lekko zmieszany- Chłopaki to jest moja kuzynka Maja..
Jeden z nich
wstał z miejsca i ucałował moją dłoń, co inni odebrali śmiechem.
- A ja Mats. Miło mi cię poznać!
Ten chłopak
zrobił na mnie niesamowicie dobre wrażenie. Z tego co pamiętam najmniejszy z
nich to Mario i jest on bodajże przyjacielem Reusa… Inni to jakiś Kevin, Moritz
i Leonardo. Chłopaki po bliższym poznaniu zaprosili mnie na trening. Myślałam
nad tym bardzo długo. Przecież ja nie lubię piłki.. Nie interesuje mnie sport,
w którym jedenastu facetów biega za piłeczką po dużym, zielonym boisku. I wtedy
z rozmyśleń wyrwał mnie głos braciszka, który stwierdził, że to fantastyczny pomysł…
A moim zdaniem najlepsze w tym wszystkim jest to, że ci faceci są bardzo
przystojni, a jutro na treningu poznam ich o wiele więcej :D
świetne opowiadanie ;d czekam na nastepny rozdzial ;d
OdpowiedzUsuń